Dbaj o bociany – blog przyrodniczy Krzysztofa Koniecznego o niesamowitym świecie wokół bocianiego gniazda. Patronat: Grupa Energa

niedziela

13

Grudzień

2020

4

13 grudnia 1981

_DSC0990

Nie jestem kombatantem. Miałem wtedy 7 lat, chodziłem do pierwszej klasy podstawówki. Kiedy obudziłem się rano, okazało się że w telewizji nie ma teleranka. W telewizji był smutny pan w ciemnych okularach i już wtedy wiedziałem, że ktoś kto zabiera teleranek dzieciom, to musi być niefajny ktoś. Hasło przeczytane później na murze nie znalazło pokrycia w rzeczywistości – „Znajdzie się pała na dupę generała”. Drugie hasło dopisane później brzmiało „W trumnie z Baltony wyglądasz jak żywy” i to już idealnie pasowało do tych smutnych panów.  Wtedy też, a trzyma mnie to do dziś, nabrałem kompletnego braku szacunku do smutnych panów, którzy w telewizji mówili i mówią, o tym jak trzeba żyć. Czułem od dziecka, że tacy ludzie muszą mieć przynajmniej jakieś choroby towarzyszące, żeby udawać lepszych od innych. W domu ojciec z sąsiadem słuchali radia „Wolna Europa” i zdaje się dyskutowali o tym co dzieje się w Lubinie. Przez kolejne dni patrzyłem przez okno, ale żaden czołg nie przejechał. Czasem jechał tylko traktor z bańkami na mleko i tyle było stanu wojennego. Pamiętam też, że ojciec z sąsiadem wyliczyli wszystkich ormowców w najbliższych wsiach i zomowców. Mówili coś o bromie, ale nie chodziło im z pewnością o brombranie. Dziwiłem się potem, że wielu ormowców chodziło do kościoła, a dziś na stare lata są bardzo gorliwi i tak jak niegdyś z pałami, tak dziś muszą udawać porządnych ludzi. Być może myślą, że już nikt nie pamięta ich mundurków ormo. Po latach jeden z ormowców został pochowany z wielkimi zaszczytami, ten sam który znając mojego ojca nie wybronił go od mandatu na jakieś bocznej drodze gdy jechał po moje siostry ze szkoły. Generalnie wojna była w mieście. Na wsi nic się nie działo. Ludzie bali się czerwonych sąsiadów i mrugali okiem. Dzieci bawiły się na górkach i w zasadzie, gdyby nie Wolna Europa nic byśmy nie wiedzieli, choć i to było zagłuszane. Po wsiach krążyły jakieś komisje wojskowe, szukali bimbru, ale też niezgodnych. Pili jednak bimber z mieszkańcami i za wiele nie znaleźli. Jechałem też z rodzicami w czasie Stanu Wojennego do siostry do szkoły na czepkowanie, wielkie święto pielęgniarek. Zatrzymywali nas jacyś zomowcy i żołnierze, ale przepuścili. Pierwszy raz widziałem wtedy kałasznikowa. Zatem nie jestem kombatantem, szanuję ludzi którzy mieli dość ucisku i którzy wywalczyli mi czasy, w których mogłem spełniać marzenia, wyjeżdżać za granicę i nie prosić o paszport. Studiować bez strajków na ulicach i generalnie cieszyć się wolnością. Tego samego życzę mojemu synowi. Żeby nie musiał wychodzić na ulicę i żeby żaden smutny pan z telewizji nie zabrał mu wolności i nie kazał czekać na czołgi.

Skoro czołgi wtedy do mnie nie przyjechały, to patrzyłem przez okno na sikorki. Mróz i wtedy śnieg zganiały na słoninkę rzesze bogatek, modraszek, kowalików. W karmniku z dykty, który zrobił mi ojciec pojawiały się wtedy także dzwońce, trznadle i kwiczoły (ależ to były wtedy egzotyczne ptaki). Pojawiał się krogulec. Historia działa się w mieście, na wsi dzieci patrzyły z optymizmem na sikorki. 7 stycznia 1982 roku w naszej kronice klasowej namalowałem flamastrami karmnik i ptaki – te to dopiero były egzotyczne.   http://dbajobociany.pl/?p=9145

Nie jestem kombatantem.

Obrazy

4 Comments

  1. Magda
  2. Magda
  3. Magda

Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.