Różowe zaskoczenie
Po całym dniu pracy wracałem trochę rozkojarzony i zastanawiałem się o czy by tu dziś napisać. Wietrzysko rozwiewało odrzański świat, a aparat pilnie siedział w plecaku z obiektywami i nawet nie myślał by otworzyć swe szkła na rzeczywistość. Myśli krążyły jeszcze wokół wykonywanej pracy. Coś mignęło mi przez brudną od błota szybę. Cofnąłem po wąskiej drodze kilkadziesiąt metrów i już wiedziałem, że muszę zostać tu dłużej. Na skraju wysychającego starorzecza tańczyły różowe badyle wilczomleczy błotnych. Co to był za spektakl! Każda gałązka uginała się delikatnie od ciepłego, południowo-wschodniego wiatru. Każda jak klawisz klawesynu wydawała jakiś odległy dźwięk. Chwilę wcześniej słuchałem, koncertu skrzypcowego D-dur Vivaldiego, który Jan Sebastian Bach przerobił na utwór klawesynowy. Gdy wyszedłem z auta, klawesyn grał ciągle na wilczomleczach. Przechodziłem od kępy do kępy i szukałem w nich odpowiedniego tempa.
Na szczytach wiatr hulał vivo vivace, nieco niżej zwalniał do allegro, by przy nasadzie iść spokojne andante. Ja leżałem u podnóża kępy i wolno (lento) celowałem w zmieniające się klawisze wilczomleczu. Świat się zatrzymał, choć wirował w różowych badylach. Świat milczał wiatrem, choć klawesyn Bacha/Vivaldiego-Vivaldiego/Bacha ciągle wygrywał swój skrzypcowy koncert. Nie przeszkadzał w tym nawet odgłos ciągnika opryskującego rzepak. Róż falował na wietrze i czarował mnie nowymi obrazami. Zaskakującymi kombinacjami różu na zmieniającym się tle. Oczarowany baletem grubych łodyg nie zauważyłem jak szybko wskazówki na zegarku przekręciły się o godzinę. Niebo przewracało chmury i wpuszczało czasem trochę niskiego już słońca. Zastanawiałem się, kto lubi róż. Czy to zbyt wyzywający kolor? Kojarzony z landrynką. A tu? Tu był ten najpiękniejszy, prawdziwy, ogrzewany słońcem intensywnie przedzierał się przez krajobraz. Uff. Ciężko było odjeżdżać…
Bardzo lubię róż w połączeniu z pomarańczem, czerwienią, żółcią, fioletem, we wszystkich naturalnych odcieniach zachodzącego słońca i we wszystkich różnorodnych gatunkach roślin. Rytmy łodyg w tych fotograficznych kompozycjach piękne są i muzyczne. Lubię Vivaldiego i Bacha i klawesyn. Subtelna symbioza.
Jaki piękny opis przyrody,aż się rozmarzyłam!Nietrudno to sobie wyobrazić,kiedy zna się wszystkie utwory Vivaldiego .Romantyk z pana,ale to bardzo dobrze,bo czasami wydaje mi się,że wielu ludzi nie ma czasu,aby się zatrzymać,podziwiać i rozmarzyć.
wszystkich nie znam, ale poza “Czterema Porami Roku” ten facet zrobił dużo dobrego, ale nie wielu mu to pamięta