Lepiężnikowy róż
Pojawiają się bardzo wcześnie. Wychodzą z ziemi i wody. Na tle starych ogonków liściowych wyglądają jakby uciekły z planu filmowego science fiction. Pozostałości zeszłoroczne, szare, brudne, poskręcane tworzą scenerię raczej odrzucającą i nagle, pośród apokaliptycznego krajobrazu pojawiają się szyszkowate kwiatostany z intensywnie barwnymi pączkami kwiatowymi. Strzelają na strumykiem ku górze i pną się ku słońcu zanim ruszą liście. Najpierw, ciemne, wręcz purpurowe powoli się otwierają i ukazują swój róż z bielą pręcików. W ciągu najbliższych dni łąka, brzegi strumienia zaróżowią się i ściągną do siebie pierwsze, wiosenne pszczoły. Potem w dość krótkim czasie pojawią się liście, które z dnia na dzień będą przykrywały zielenią cały różowy świat. Wielkie, parasolowate liście zasłonią wszystko co po nimi, dając na dnie zielonkawą poświatę. Lepiężnik różowy ma jeszcze jedną niezwykłą cechę. To zapach, ciężki, trochę duszący, ale jakże charakterystyczny. Warto się wybrać nad strumień i poszukać tych niezwykłych roślin. Pisałem już o nich kiedyś tu http://dbajobociany.pl/?p=6332 i tu http://dbajobociany.pl/?p=9418 . Lepiężnik różowy, występuje lokalnie w skupiskach i tworzy własne zbiorowisko wraz z podagrycznikiem Phalarido-Petasitetum hybridi. Rośliny te kojarzą mi się z podstawówką i topieniem nieszczęsnej Marzanny. Po drodze do szkoły, w rowie zawsze było dużo lepiężników, co powodowało, że właziliśmy z kolegami w błoto i szukaliśmy tam muszelek ślimaków, brudząc się tak skutecznie, że budziliśmy zdziwienie i w szkole i potem w domu. W szkole nauczyciele pewnie myśleli jak te mamy pościły ich do szkoły. A mama w domu myślała, co ci nauczyciele robią z dziećmi w tej szkole… Dodam tylko, że najlepiej zbierało się muszelki, gdy ktoś wypalił rów. Mały deszczyk i trudno było takiego rowiarza doprać w domu :-). Ale zawsze działo się to w anturażu lepiężników.
A mi się wydawało, że te liście ogromne…to czas poszukać różowego lepiężnika.
Dla kwiatów, liści, zapachu. Ale czy zdążę…
Cudne…i też nie widziałam na żywo. Albo zapomniałam z dzieciństwa. Pamiętam tylko liście.Może dlatego że do babci w góry jeździłam latem i zimą. Tyle jest jeszcze do odkrycia:)
W górach to raczej lepiężnik biały, czasem lepiężnik wyłysiały o znacznie mniejszych liściach. Stąd być może nie było okazji.