Dwa światy pleszki
Dawno temu była dla mnie jakąś wielką tajemnicą. Jej kuzyn kopciuszek był zawsze pod ręką, ona nie. Wydawało mi się, że pleszki nie ma, albo jest jakąś zagadką. Wszystko się zmieniło, gdy nauczyłem się jej głosu. Pleszka stała się nagle dość liczna. Na działkach we Wrocławiu, prawie w każdej wsi. Śpiewała z każdego kwitnącego drzewa. Byłem zdziwiony, że ten ptak jest w tylu miejscach. Dopiero jednak świt w suchym borze, sprawił, że przeżyłem spotkanie z tym ptakiem bardzo głęboko. Noc wolno zamieniała się w dzień, głęboka cisza w borze została nagle przerwana przez melancholijny zaśpiew. Czerniejące pnie sosen, przebijający się brzask zza piaszczystej wydmy i ten krótki, ale regularny śpiew i znów cisza. Dopiero śpiewaki zburzyły ten nieco jutrzniowy krajobraz. Dwa światy pleszki: antropogeniczny wciśnięty między altanki i jabłonie i ten surowy w ciepłym, pachnącym kamforą borze.
Spojrzalem, przeczytalem i poczulem sie jak w basni ;-).
Pieknie Panie Krzysztofie, prosze o wiecej.
No i…… caly czas DUDKOWE sniadanko oczekuje.
Ciągle spraszam gości na śniadanie, więc na dudka trzeba jeszcze chwile poczekać…