Wróble
Przyglądałem się właśnie parze wróbli. On napuszony, dumny ze swych barw wojennych napastował wszystkie wróble z okolicy. Ona szara myszka pilnowała z dumą dostępu do gniazda pod okapem dachu. Przez chwilę pod wierzbą odbyła się wielka bitwa o piaskowe kąpielisko. Nasz bohater, zanim wykąpał się w piasku wygonił inne samce i samice. Zorientował się także, że w pobliżu dzwońce karmią podlota i czym prędzej naćwierkał na kolorowych gości. Ona z pokarmem szybko nakarmiła pisklęta. Miałem wrażenie, że poza dymorfizmem płciowym objawiającym się różnicami w upierzeniu, nasz samiec dodatkowo różnił się bardzo charakterem od samicy. Nie mogłem napatrzeć się na tę małą, dumną, ćwierkającą kulkę. Myślę, że to nasze współprzebywanie z wróblami pozwala nam na bliskie obserwacje ptasiego świata. Czasem wrzucam moim wróblom okruch chleba i z radością patrzę się na to co zrobią moi mali sąsiedzi. Wojny wśród wróbli o okruch to niezły spektakl. Martwi mnie, że w ostatnich latach, ze względu na zmiany w krajobrazie wsi, ich liczebność spada. Nowe, szczelne dachy, mniej kur i kaczek na podwórkach, a tym samym mniej ziarna sprawia, że wróblom nie jest do śmiechu. U mnie na szczęście, ciągle jeszcze są wróble i ciągle jeszcze mogę oglądać wróblowe wojny, pościgi i ten cały zabawny rejwach.
U mnie wróbli dostatek. A co potrafią zrobić ze styropianem, który pierwotnie służył jako ocieplenie domu, to się w głowie nie mieści. Teraz służy wróblom do drążenia tuneli
Styropian bez tynku to zaproszenie dla ptaków…
Inicjowanie wojen? No nie wiem, nie wiem… W imieniu wróbli: Pan da wszystkim, no, sypnij Pan…