Oniryczne Odmęty Odry
Dziś nad Odrą było tak jakoś nieprawdopodobnie. Senny nurt rozbijany pluskiem lądujących nurogęsi, które w absurdalnych pozach odpływały nagle we mgłę. Sączył się sen, jakiś dziwny chłód parującej wody i czarne, złowieszcze konary topól czarnych i wiązów próbowały przedrzeć się na pierwszy plan z ciemniejących mgieł. Cisza przerywana tąpnięciami lodu, które wraz z opadającym poziomem rzeki tworzyły pustkę pod wielkimi, tworzącymi się właśnie krami w zakolach. Może jakiś okoń przeciął grzbietem gładką, aksamitną wodę w zakolu. Świst przelatujących krzyżówek, gdzieś wyżej w gęstej mazi mgły. Świat bez osób, bez oznak cywilizacji. Na koniec dwie sójki rozdarły swoim krzykiem krajobraz i powoli zza chmur zaczęło przecierać się słońce normalnego dnia.
I całe szczęście
Odra – tak bardzo niedoceniana…
ja doceniam