Ruja lisów
Mróz, śnieg a w przyrodzie nie ma wolnych dni. U lisów rozpoczyna się właśnie cieczka. Samiec pilnuje samicy i skutecznie wygania z terytorium przeciwników. Samica nie znosi zaś konkurentek. Mamy do czynienia z monogamią w sezonie rozrodczym. Wracałem przed wieczorem do domu, gdy daleko na polach widziałem podążające za sobą dwa lisy. Ten z tyłu wyglądał na większego. Z auta zauważyłem próbę kopulacji, ale to pierwsze koty za płoty i skończyło się na przymiarkach. Szkoda, że tak daleko były ode mnie, ale taki obraz jak na zdjęciu, każdy może teraz zobaczyć. Warto spojrzeć w ciągu dnia na rozległe pola pod lasem i zobaczyć lisi rytuał. Takie zabawy potrwają do połowy lutego. Na przełomie marca i kwietnia zaczną rodzić się małe liski – brązowe, jeszcze nie rude. Dopiero po kilku tygodniach zrudzieją i zaczną wychodzić z nor by się tam bawić w polowania na kury. To będzie taki indiański okres w ich życiu.
Gdy zapiszczymy na ustach, z dobrym wiatrem jest szansa, że wygłodniały lis zacznie do nas podchodzić. Od lat ćwiczę to podczas mrozów. Kiedyś z małym synem, wabiliśmy lisa z auta, ku mojemu zdziwieniu (nie mieliśmy aparatu!!!) lis podszedł do nas na jakieś 4 m. Cóż dzieci potem wierzą, że to standard, a lisy to zawsze takie ciekawe i podchodzą do ludzi, zwłaszcza gdy się siedzi na murku i macha nogami. Ćwiczył to Mały Książę i próbowali się nawzajem oswoić, ale odpowiedzialność za oswojenie bywa często zbyt ogromna i nie każdy z lisami się dogada. Zastanawiam się, czy Antoine de Saint-Exupéry pisał o naszym lisie czy też o fenkach z pustyni, bo tam i przed wojną i w czasie wojny rozbił się nieco. Jak na lotnika filozof, jak na pisarza poeta, jak na poetę major. Zginął zestrzelony w pobliżu Marsylii. przy okazji powiem, że ostatnie pojawiające się na rynku tłumaczenia Małego Księcia mi nie odpowiadają i wolę pozostać przy wydawnictwie PAX, bo gdy po raz pierwszy czytała nam go Pani Lusia w 1981 roku, to do dziś pamiętam cytaty, a te nie pasują ani trochę do nowych tłumaczeń. Małe różnice wydawałoby się…
W pierwszych latach 90-tych ubiegłego wieku często wędkowałem nocą. Podczas nocnej zasiadki spostrzegłem jakieś zwierzęta, które szły brzegiem a dochodząc do wędek przeskakiwały przez nie. Któregoś dnia po odejściu od wędek, coś ukradło mi z wiadra żywce. Tego było za wiele. Następnym razem pokroiłem na drobne kawałki rybę i rozłożyłem koło wędek. Uzbroiłem się w silny reflektor i cichutko czekałem na intruza. Po około godzinie przyszły dwa młode liski. Zaświeciłem latarką. Zawahały się i dalej poszukiwały żeru. Próba sfotografowania nie powiodła się. Podchody trwały do jesieni.
fajna historia
Lis zaciekawił się:
– Na innej planecie?
– Tak.
– A czy na tej planecie są myśliwi?
– Nie.
– To wspaniałe! A kury?
– Nie.
– Nie ma rzeczy doskonałych – westchnął lis …
Też to czytałam po raz pierwszy w 81 i nagrałam sobie na kasetowy magnetofon, słuchałam codziennie, trudno było nie zapamiętać. Nie znam innych tłumaczeń. Może lepiej w takim razie
Co do lisa to nasze odczucie też takie było. Przymilnie ciekawski …chodził lisek koło drogi…
Jeśli znajdę to podeślę na priv zdjęcie karmionego z ręki bodajże borsuka w Alpach Francuskich – bo możliwości dołączania swoich w komentarzach raczej nie ma?
opublikuję jak dostanę
W ubiegłym roku wraz ze znajomym siedzieliśmy na wyrębie pośród korzeni. Zapadał zmierzch więc początkowo sądziliśmy, że na łowy wyszedł kot, rudy w dodatku. Nie zwracaliśmy uwagi tocząc dysputy. Dopiero gdy zbliżył się na 1,5 metra – okazał się być lisem. Zachowanie dość dziwne – pokładał się lekko na boku “przymilnie” wyciągając łapy jakby do zabawy, ogon równolegle do nich. Po dłużej chwili wzajemnej obserwacji znikł by za moment pokazać się za nami na wysokości głowy. Tym razem dosłownie na wyciągnięcie ręki. Zero agresji, raczej obustronna ciekawość. Wścieklizna? Oswojony i głodny mieszkaniec obrzeża dużego miasta? Ciekawość, niedowierzanie było z naszej strony, a co nim kierowało?
Jeśli było to w pobliżu miasta, to był to osobnik zapewne zsynantropizowany – czyli taki, który przyzwyczaił się do ludzi, korzysta ze śmietników, szuka pokarmu między budynkami. Jeśli ten proces zachodzi w mieście to mówimy o urbanizacji zwierząt. Takie lisy są już w Polskich miastach. Są też na górskich szlakach tłumnie uczęszczanych przez turystów. Lis ma Morskim Oku chodzi między turystami, zamiata pozostawione jedzenie ze stolików. Tanie i szybkie jedzenie sprawia, że zwierzęta się “demoralizują”. W naszych miastach są od kilku dobrych lat dziki, wkraczają borsuki (niegdyś mówiło się o nich w kontekście Londynu – tu zresztą jest potężna populacja i lisów i borsuków). Przy drodze do Morskiego Oka bywa, że mamy do czynienia z syntatropizowanymi niedźwiedziami. 15 lat temu zakładaliśmy tam z kolegami nadajniki niedźwiedziom, które buszowały wzdłuż szlaku. Ich demoralizacja wynikała z ludzkiej głupoty. Wyrzucane kanapki, ogryzki wzdłuż szlaku rozleniwiały niedźwiedzie i te podchodziły bardzo blisko ludzi, a potem zaczynają się konflikty. Jeśli ten proces dotyczy samicy, to za chwilę pojawią się z nią zdemoralizowane maluchy i problem narasta. Bajka o misi Yogi stworzona został po to by uczyć zachowań turystów oblegających Yellowstone.
Jeśli chodzi o obserwowanego przez Was lisa to wygląda, że miał on wcześniej jakiś kontakt z ludźmi (może mieszkał na jakimś osiedlu, między blokami). Lisy z wścieklizną nie wyglądają tak zdrowo, często dodatkowo mają świerzb i wyleniałą sierść. Raczej nie polecałbym głaskania w takiej sytuacji.
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.