I tak się trudno rozstać…
Gniazdo już opustoszało. Noc bez bociana. Wczoraj po południu wkradł się do głowy jeszcze wiersz Gałczyńskiego “Deszcz”, a na gnieździe pojawiły się dwa bociany. Zachowywały się jakby przyleciały na wiosnę. Układały patyki na gnieździe, poprawiały gałązki, wyściółkę. Jakby to były zupełnie nowe, inne bociany. I pewnie tak jest, przyleciały gdzieś z Niemiec i zatrzymały się na chwilę podczas wędrówki. Trudno mi się rozstać z bocianami w tym roku. Gniazdo znów puste, a na polu, daleko podążał za traktorem jakiś kolejny bocian…
“… Jest tyle świateł, jakby Chopin nucił coś.
I tak się trudno rozstać,
I tak się trudno rozstać,…”
Ale przecież powrócą wiosną.
A lato było piękne tego roku…
W moich przejazdach Wrocław – Sobótka widywałam ostatnio po kilkanaście bocianów na łąkach. Pewnie przed odlotem.
I skoro tyle poezji na bocianim blogu to może jeszcze wiersz Baczyńskiego, od którego ja nie mogę się uwolnić. Jest taki piękny, że wklejam w całości:
“Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.”
pozdrowienia bardzo ciepłe
melancholia odlotu dopada widzę więcej osób