i poleciały dalej
Po chłodzie poranka, śniegu, gradzie bociany zaczęły żerować za orzącym ciągnikiem i gdy tylko pierwszy bąbel ciepłego powietrza oderwał się od nagrzanej czarnej po pługu ziemi, wszystkie poderwały się i zaczęły wznosić się w kominie bardzo wysoko, po czym znów nagle ruszyły szybując na północny-zachód. Bociany radzą sobie z różnicą temperatur. Nawet w Afryce, na lądzie są narażone na temperatury 40 stopniowych upałów i gdy zaczynają szybować ku górze temperatura spada gwałtownie do kilku stopni. taka zmiana temperatury w ciągu dnia robi wrażenie. Na nich widać nie zbyt wielkie. Gorzej z wilgocią. Ważne aby pióra były suche, wtedy termoregulacja przestaje być problemem. Wczoraj gdy tylko słonko poświeciło trochę, cała sytuacja wydała się o wiele mniej dramatyczna.
Otrzymałem wczoraj pytanie czy można coś zrobić dla takich zmokniętych bocianów. Nic nie możemy zrobić a z pewnością nie powinniśmy płoszyć takich odpoczywających ptaków, aby nie narażać ich na stratę energii. Teraz przy deszczu jest dużo dżdżownic i bociany mają możliwość odrobienia strat energetycznych. Zatem obserwujmy, nie wariujmy.