Krowy przemykają jak ślimaki po pastwisku. Marazm, zima i oszczędzanie energii. Krowa – gatunek ginący na wsi. Wolna krowa to już prawie wiejski endemit. Tu jeszcze całe stado szczęśliwych krów.
Za taki wpis, to chyba jeszcze pocałowanie w dłoń i… pomarańcze i mandarynki… garść.
Ja w każdym razie dziękuję obojgu za wskazanie, a właściwie wymalowanie kierunku
I życzę spotkania w beskidzkim “dzikowisku”.
Są teraz nowe tryndy na wiejskość, produkcje żywności na małą skalę i trzymanie zwierząt gospodarskich. Może i do nas dojdzie skuteczniej nowomoda jaką jest trzymanie na nowo krówki lub innej rogacizny przy domu, o jakby było pięknie trawy by się wyjadały, nawłoć nie zarastała i może Rundupu byłoby mniej.
Tymczasem w Beskidzie Niskim i Pogórzu, zwłaszcza dalej od wszystkiego krówki pojedynki trzymają się dobrze (chociaż jest ich 3-4x mniej niż 15 lat temu). W Rzepienniku koło Biecza mleko nadal jeździ do mleczarni na końskim wozie!
Chcąc nie chcąc nie wszędzie da się siać kukurydzę i tam gdzie się nie da krówki mogą być ekomlekodajne, pasą się ile da… na trawie! Dobrze tym krowom, bo nie muszą być bioreaktorami do których wrzuca się to glikol, to mocznik.
Pracowałem kiedyś chwilę w Beskidzie Niskim. Trochę obok. Ostatnia dzikość w Polsce, nie dziwi, że koń mleko wozi do mleczarni. A i wilk i niedźwiedź to nic nadzwyczajnego. Krowy i Stasiuki tam siedzą jeszcze. Z Czarnego książka o innym świecie się urodzi, wiatr zawieje, rzeka Tabor zaszumi, Grybów z murami broni się przed nowym i te jodły co swe rozpostarte korony szczerzą ku niebu, ech. Chyba się tam wybiorę. Czasem orzeł przedni kota porwie, a orliki krzykliwe przesiadują na kopkach siana. Storczyki na łąkach, zapach kumaryny z siana suszonego na łące. Miód spadziowy, brudny, czarny z jodłowych pożytków i moja ulubiona przełęcz Konieczna – Dujawa. No to mi Pani dodała chęci na powrót w dzikość. rany
Trzeba odwiedzić koniecznie. Ciągle dużo się zmienia, na dobre lub nie. Tu gdzie teraz jestem jest jak z Wina truskawkowego, a to trochę dobija. Może nie jestem z wielkiej cywilizacji, bo od tej zachodniej strony Beskidu Niskiego, ale na początek codzienność ludzi wprowadziła mnie w straszny nastrój. Teraz cieszy mnie nawet to, że w Dukli można kupić pomarańcze
Wilki i niedźwiedzie też mamy. Z obecności tych pierwszych średnio się cieszę, bo porywają zwierzęta ze stada, którym się zajmuję… no ale są. Niedźwiedzi nie widać chociaż ganiają za nimi z PANu, a są w moim rydzowym rejonie W potoku za oborą są raki i skójki.
Storczyków jest multum i tych najcudowniejszych podkolanów. TAKIEGO siana niestety jest coraz mniej, większość jest zepsuta w wielkich balach, to nie powinno nazywać się sianem.
Sporo ziemi jest wykupione przez “warszawskich rolników”, a to ludzie, którzy nie powinny mieć ani hektara choć maja wielkie połacie. Tam nie ma ani wypasu, ani pokosów jak należy. Śmieją się z tych co coś robią. Sami biorą dopłaty, które rocznie potrafią przekroczyć kilkukrotnie kwotę wydaną na żyłę złota jaką są dopłatowe działki. To jest niesprawiedliwe, ale jest dochodowe.
Co do miejsc i chwil wartych przeżycia jest jeszcze sierpniowa cisza przed burzą w Nieznajowej, z tą dusznością od całego zielska, które tam rośnie.
Z ciekawostek wiosną przypadkiem trafiłam jeszcze na połacie białych krokusów na krówskim pastwisku na północny wschód od Gorlic. Aż się człowiek zastanawia czy to nie jakieś zawleczone cudo na raciczkach owieczek wołoskich.
proszę wysłać jakiś adres to przyślę kalendarz, za taki wpis może nawet dwa
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcej
Julkowe. Tuwim by się zasmucił…
Pani Ewo, zatem dla Pani – od Julka, Marka i Krzyśka – pomarańcze i mandarynki z lekkim zapachem tuberozy
Za taki wpis, to chyba jeszcze pocałowanie w dłoń i… pomarańcze i mandarynki… garść.
Ja w każdym razie dziękuję obojgu za wskazanie, a właściwie wymalowanie kierunku
I życzę spotkania w beskidzkim “dzikowisku”.
Zatem proszę pomarańcze i mandarynki – nie egzotyczne ale grechutowe – http://www.youtube.com/watch?v=PbuByYZtFy0
Gdzie to jeszcze krowy się uchowały? Ciekawe jaka to rasa? Chyba zwykłe mućki Kargulowe. Pani Ewo zazdroszczę klimatów, zapach siana bezcenne.
Te krowiszonki są chyba mięsne angusy (takie jak w Argentynie) i limunze czyli wybitnie wypasowe Limuze pasą się z resztą
Te krowiszonki są chyba mięsne angusy (takie jak w Argentynie) i limunze czyli wybitnie wypasowe Limuze pasą się z resztą późnym latem w Nieznajowej
Są teraz nowe tryndy na wiejskość, produkcje żywności na małą skalę i trzymanie zwierząt gospodarskich. Może i do nas dojdzie skuteczniej nowomoda jaką jest trzymanie na nowo krówki lub innej rogacizny przy domu, o jakby było pięknie trawy by się wyjadały, nawłoć nie zarastała i może Rundupu byłoby mniej.
Tymczasem w Beskidzie Niskim i Pogórzu, zwłaszcza dalej od wszystkiego krówki pojedynki trzymają się dobrze (chociaż jest ich 3-4x mniej niż 15 lat temu). W Rzepienniku koło Biecza mleko nadal jeździ do mleczarni na końskim wozie!
Chcąc nie chcąc nie wszędzie da się siać kukurydzę i tam gdzie się nie da krówki mogą być ekomlekodajne, pasą się ile da… na trawie! Dobrze tym krowom, bo nie muszą być bioreaktorami do których wrzuca się to glikol, to mocznik.
Pracowałem kiedyś chwilę w Beskidzie Niskim. Trochę obok. Ostatnia dzikość w Polsce, nie dziwi, że koń mleko wozi do mleczarni. A i wilk i niedźwiedź to nic nadzwyczajnego. Krowy i Stasiuki tam siedzą jeszcze. Z Czarnego książka o innym świecie się urodzi, wiatr zawieje, rzeka Tabor zaszumi, Grybów z murami broni się przed nowym i te jodły co swe rozpostarte korony szczerzą ku niebu, ech. Chyba się tam wybiorę. Czasem orzeł przedni kota porwie, a orliki krzykliwe przesiadują na kopkach siana. Storczyki na łąkach, zapach kumaryny z siana suszonego na łące. Miód spadziowy, brudny, czarny z jodłowych pożytków i moja ulubiona przełęcz Konieczna – Dujawa. No to mi Pani dodała chęci na powrót w dzikość. rany
Trzeba odwiedzić koniecznie. Ciągle dużo się zmienia, na dobre lub nie. Tu gdzie teraz jestem jest jak z Wina truskawkowego, a to trochę dobija. Może nie jestem z wielkiej cywilizacji, bo od tej zachodniej strony Beskidu Niskiego, ale na początek codzienność ludzi wprowadziła mnie w straszny nastrój. Teraz cieszy mnie nawet to, że w Dukli można kupić pomarańcze
Wilki i niedźwiedzie też mamy. Z obecności tych pierwszych średnio się cieszę, bo porywają zwierzęta ze stada, którym się zajmuję… no ale są. Niedźwiedzi nie widać chociaż ganiają za nimi z PANu, a są w moim rydzowym rejonie W potoku za oborą są raki i skójki.
Storczyków jest multum i tych najcudowniejszych podkolanów. TAKIEGO siana niestety jest coraz mniej, większość jest zepsuta w wielkich balach, to nie powinno nazywać się sianem.
Sporo ziemi jest wykupione przez “warszawskich rolników”, a to ludzie, którzy nie powinny mieć ani hektara choć maja wielkie połacie. Tam nie ma ani wypasu, ani pokosów jak należy. Śmieją się z tych co coś robią. Sami biorą dopłaty, które rocznie potrafią przekroczyć kilkukrotnie kwotę wydaną na żyłę złota jaką są dopłatowe działki. To jest niesprawiedliwe, ale jest dochodowe.
Co do miejsc i chwil wartych przeżycia jest jeszcze sierpniowa cisza przed burzą w Nieznajowej, z tą dusznością od całego zielska, które tam rośnie.
Z ciekawostek wiosną przypadkiem trafiłam jeszcze na połacie białych krokusów na krówskim pastwisku na północny wschód od Gorlic. Aż się człowiek zastanawia czy to nie jakieś zawleczone cudo na raciczkach owieczek wołoskich.
proszę wysłać jakiś adres to przyślę kalendarz, za taki wpis może nawet dwa
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.