Dziękuję wszystkim za kwiaty
Wielkie, pękate znicze. Z roku na rok coraz większe. Z brzydkimi plastikowymi kwiatkami. Z najgorszego plastiku. Wyścig zbrojeń producentów i kupujących. Kto postawi większą pustą, szklaną bańkę na grobie ten bardziej pamięta? No właśnie, dokąd zmierza ten cały przemysł śmierci? W ciągu kilku dni wydajemy w Polsce ponad miliard złotych na pamięć o bliskich. Po tygodniu tony niesegregowalnych śmieci zasilą wysypiska. [W tym roku widziałem przez lornetkę kanię rudą, która miała uwiązaną do nogi plastikową tasiemkę z napisem „ostatnie pożegnanie”] Często przez cały rok nikt już się nie pojawi na grobie bliskich czy dalekich. Do ogromnej pustej bańki czasem ktoś przyniesie wkład plastikowy, bo tak taniej. Obserwuję 1 listopada od dziecka z wielka uwagą. W latach 80. Były to małe znicze szklane, często gipsowe a nierzadko zwykłe świeczki. Cały dzień z kuzynami potrafiłem spędzić na grobie dziadka bawiąc się legalnie zapałkami, przelewając wosk. Żywe kwiaty, znicze bez plastiku i całe rodziny stojące nad grobami. Prawie jak w Meksyku, może bez tequili i jedzenia, ale razem. Bez wystawy nowych samochodów, kurtek i nowych kozaków na początek zimy, bo wszyscy równo nic nie mieli. Uśmiechali się, oblegali autobusy. Dziś niby nic się nie zmieniło. Zamiast lastryko pojawił się granit, nie tylko ten szary ze Strzegomia, czy różowawy ze Szklarskiej Poręby, ale pojawił się zielony granit z Indii, czerwony ze Szwecji itd. Wszystko rośnie wraz z wielką górą śmieci. Samochodów już nie ma gdzie upchać przy cmentarzach, ludzie-hieny kradną znicze i kwiaty, a policja w ramach Akcji znicz znów złapie z 1500 osób po alkoholu, reszcie pijanych morderców znów się uda.
Szkoda, że znicze z roku na rok nie robią się mniejsze, a pustkę szklanych baniek nie wypełnia modlitwa i rzeczywista pamięć o bliskich. O dziadku, który dał mi scyzoryk, który sam zrobił – koślawy, pordzewiały ale od mojego dziadka Onufrego, który tyle wtedy dla mnie znaczył tak wiele – wtedy scyzoryk, dziś dziadek. Pamięć o Marku Pakiecie, paleontologu z Uniwersytetu Wrocławskiego, którego zabił prąd, który już wtedy znaczył dla mnie tak wiele a pewnie gdyby nie węglowa wędka znaczyłby dziś znacznie więcej. Pamięć o Przemku Czajkowskim, który tak wiele pokazał mi blichtru na tym świecie i przy czerwonym winie opowiadał, czego nauczył się w komunistycznym Wietnamie. Pamięć o Włodzimierzu Puchalskim, którego poznałem dopiero na jego grobie w Zatoce Admiralicji na King Jorge Iceland, a którego fotografie znałem z małej wiejskiej biblioteki – kormorany z wyspy. W końcu grób sir Ernesta Shackletona, na którym prawie dokładnie rok temu mogłem się modlić, pozwala pamiętać o wielkich ludziach. Co ciekawe, tam na tych odległych cmentarzykach, w lodach nie potrzebne są puste bańki chińskich zniczy. Tam potrzebna jest pamięć i refleksja.
1 listopada to dzień ważny dla mnie z innego powodu. Wszystkie swoje urodziny spędziłem na cmentarzu. Ekscentryczne, pełne kwiatów. Zawsze miałem tłumy ludzi na urodzinach. Widziałem w telewizji jak idą na moje urodziny, dziś widziałem jak traktorem z przyczepą wieźli mi z 10 doniczek chryzantem, chryzantem co pewnie i stały kiedyś na fortepianie. Każdego roku patrzę na to, co dzieje się na moich urodzinach, jak rozwija się przemysł śmierci po śmierci. Potem w domach pije się na moje urodziny trochę wódki i wina z rodzinami, w obrządkach wschodnich na wiosnę to piją nawet na grobach. Jest bardzo wdzięczny, że urodziłem się 1 listopada. Nawet zrobili z tego powodu dzień wolny od pracy.
Dziękuję wszystkim za kwiaty. Mam prośbę, zanim kupimy te wielkie puste bańki zastanówmy się czy aby czasem tego czasu na poszukiwanie tych gadżetów nie można poświęcić na zadumę, modlitwę i wspomnienia tych osób, które były dla nas ważne, wcale i nie koniecznie święte, bo i wina w najciekawszych rozmowach wcale tak mało nie bywało. Znajdźmy czas na samotność w tłumie, na niemą rozmowę z tymi, co od nas odeszli.
Pozytywne jest to, że zamiast siedzieć przed telewizorem tyle osób wyjdzie na dwór. Wielu zobaczy lecące klucze gęsi, koczujące czajki i szpaki, czatujące myszołowy i lecące w ostatnich dniach dość intensywnie gawrony z kawkami.
7 Comments
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.
Oj, to świętuje Pan urodziny już właściwie po smutnych wizytach, to nie jest tak źle, nie ma co narzekać. Bardzo się Pan spieszył, można było poczekać te parę godzin do północy i wyskoczyć 2 listopada, albo zdecydować się na październik. Pana mama musiała się strasznie namęczyć z Panem tego 1-go .;-) Za moich czasów to był Reksio i Bolek i Lolek, to może Pan chciał zdążyć na Gąskę Balbinkę, bo to nie moja dobranocka jest.
reksia znam, Balbina z opowiadań
Nic się przez te pięć lat nie zmieniło. I teraz już pusto jest na cmentarzu. Wszyscy wyszli zostawiając ich w samotności. Spełniony obowiązek, wydane pieniądze, pokazanie się. Sprzątanie zacznie się na wiosnę, ale jeszcze krótka wizyta przed Bożym Narodzeniem i tak jak zawsze życie toczy się dalej. Ciekawe jak wyglądał dzień Pana narodzin.
Urodziłem się o 19 i zdążyłem na Reksia, a może na Gąskę Balbinę…
Wiele lat temu na cmentarzu w mojej parafii, Świętej Pamięci ksiądz Wyszogrodzki zabronił przynosić nawet szklanych zniczy. Tylko białe świece z kapiącym w czarną ziemię woskiem. Nie było sztucznych kwiatów ani kwiatów w doniczkach, bo plastikowe. Było dostojnie, pięknie.
Dziwiłam się, gdy na górskich cmentarzach podczas listopadowych odwiedzin widziałam tyle kolorowych różności – sztuczności…
Ksiądz zmarł kilkanaście lat temu, cmentarz jest teraz taki jak inne.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin !
dziękuję
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?