Wokół
Gdy płoną już wszystkie groby, gdy wszystkie chryzantemy są już na cmentarzach i gdy wszystkie myśli ogrzewają się ciepłem zniczy, cały świat zaczyna wirować. Kręcą się spadające myśli, spadające liście, kolory liści. Kręci się cała jesień. Wiatr, który dmie z zachodu wokół wszystkich napotykanych drzew, wokół ogołoconych z liści topól, pełnych jeszcze rudych liści dębów, blednących jesionów i przemarzniętych pierwszymi przymrozkami, zielonych robinii. Ostanie nitki babiego lata okręciły się wokół nagich gałązek tarnin, wokół nabrzmiałych fioletem tarek obielając je niczym antarktyczne lodowce owijają ciemne nunataki. To taki pierwszy listopad owinięty jesienią. I kręci się tego dnia co roku inaczej. I wszystko owinięte jest ciepłymi myślami mimo wyraźnie nadchodzącej życiowej zimy. Jesień to taki ostateczny moment na refleksję o własnym owładnięciu, o tym co nas kręci, co wkręca, co nas oplata i owija. Za każdym razem patrząc na setki osób krążących po cmentarzach, otaczających kolejne mogiły przychodzi myśl o tym jak bardzo pamiętamy o tych, którzy odeszli. Patrzę każdego roku na cały ten spektakl, rewię mody, coraz bardziej kiczowate z sezonu na sezon znicze, plastikowe śmieci pamięci o bliskich. Patrzyłem na nowe torebki ciotek, na szepty po przejściu kolejnych sąsiadów grobowych, na te wszystkie ludzkie odruchy. Ciekawość. Ciekawość co nas oplata, co dzieje się wokół nas. Dlaczego od tak wielu osób śmierdzi trawionym od wczoraj alkoholem, który uczcił pamięć dziadków, ojców, babć, żon, sióstr, dzieci? Dlaczego tak wiele osób podąża do bliskich, których już nie ma? Jak blisko wokół grobów wszyscy stoją, otaczają pamięcią. Jak nie wiele osób potrafi modlić się w głębokiej zadumie, jak można się w takim tłumie odnaleźć, jak można wrócić do myśli o chwilach minionych, o dziadku sprzed 1986 roku? Jak? Tłum, szum i tętent przechodniów cmentarnych alejek. Wszyscy powoli galopują, gonią najwolniejszym krokiem do kamiennych płyt. Znikają, biegną na kolejny cmentarz. Czy czują zapach parafiny? Czy czują zapach żywotników i świerków? Nie wiem. Biały ornat księdza symbolizujący radość jakoś nie gra z fioletem owoców tarniny. Co jest w tej całej pamięci o bliskich? Co nas otacza? Czy tak wielką moc może mieć tradycja święta? Rzecz, która tak cudownie odsuwa najwytrwalszych maniaków telewizyjnych od ulubionych seriali. Czy to rzeczywista pamięć? Czy powinność? Tylko powinność? To siła tradycji, siła ciepła bijącego z gorejących dziś cmentarzy, bijących w niebo łun. Widocznych symboli polskiej tradycji. Najpiękniejszych luminacji naszych czasów, światła płynącego z serca stojących wokół mogił ludzi, i tych skłóconych, i tych kochających się, i tych, którzy latami się nie widzieli. Wszystkich łączy ciepło zniczy, pękatych lampionów i świec.
A ja mam dziś urodziny. Czy można wymarzyć sobie piękniejszy dzień na urodziny? Chyba nie. Dzień, kiedy wszystkie kwiaty są dawane innym. Gdzie pusta wdzięczność ma mniejsze znaczenie od pamięci. Gdzie wszystkie gesty mogą w ten jeden dzień krążyć wokół tego, co już odeszło, wokół jakiegoś zamkniętego piękna poza doczesnością. Buntowałem się mając szesnaście lat na kolejne urodziny na cmentarzu. Dziś patrzę na nie z zachwytem. Bo stojąc w takim tłumie, można swoje myśli opleść wokół tego wszystkiego co nazywamy miłością. Cudowne spojrzenie w twarze wszystkich, którzy pojawili się nad grobami. Dzielisz się z umarłymi tym co kochasz, chcesz wierzyć w ich pomoc, obcowanie, w cały ten naiwny mistycyzm wiary w spełnienie miłości. W jej bycie. Od jutra będzie kolejny dzień roku, co przyniesie? Zastanawiam się czasem, który z pierwszych listopadów będę oglądał z innej perspektywy. Kiedy leżąc na plecach spojrzę w twarze pochylonych odwiedzających. Pewnie wszyscy oni patrząc tak w niebo uśmiechają się widząc te zagubione buzie, które błądzą myślami po przeszłości.
Pamięci Włodzimierza Puchalskiego, którego grób znajduje się na Wyspie Króla Jerzego. Dla mnie chwila zadumania nad jego grobem, tam w chłodnej Antarktyce, jest jedną z ważniejszych chwil w moim przyrodniczym życiu.
I dlatego właśnie moja kuzynka nie chodziła na grób swoich rodziców 1 listopada. Szła przed lub po i ja wiem, że ona ode mnie też tego nie wymaga. W końcu według mnie może być wszędzie, a według niej już nigdzie. A nawiasem mówiąc zastanowiło mnie teraz pierwszy raz, czy chciałabym leżeć. Moja babcia stojąc nad grobem dziadka zastanawiała się zawsze, jak to będzie jej tam leżeć. Nigdy nie spaceruję po cmentarzu, nie zwiedzam , nie oglądam obcych grobów. Podążam tylko do swoich bliskich. I zaskoczona jestem, że jednak 1 listopada przypadają Pańskie urodziny. Ciekawe jak Pana babcia na taką datę zareagowała. Nie powinien się Pan zastanawiać jak będzie potem i kiedy to nastąpi, lepiej niech Pan pomyśli, że co najmniej drugie tyle co Pan przeżył jeszcze przed Panem, w końcu jest szansa.
mi jest dobrze z tą datą
Rewia mody nie dotyczy tylko ludzi. W wigilię Wszystkich Swietych, kolejka do myjni samochodowej w Wołowie (myślę, że nie tylko tam) była długa jak nigdy dotąd.
W tym roku zbuntowałem się na wizytę na cmentarzu podczas procesji, gdzie najwięcej pięknych futer, fryzur, samochodów. Odwiedziłem moich bliskich zmarłych w późniejszych godzinach – mam nadzieje, że nie mają mi tego za złe.
idź i nie grzesz Krzychu więcej :-), dzięki za życzenia!