Na szachownicy zdarzeń
Zadzwoniło nad trawą. Nad tą zeszłoroczną i nad zielenią nowych źdźbeł. W pustce kwietniowej łąki pojawiła się nadzieja na ładne kwiatki. Ulotne, niezwykłe, egzotyczne. Tu, szachownica rozkłada swe płatki, których kostkowaty deseń od razu zaprasza do gry. Wiosenne manewry na szachownicy. Prostoskrzydłych skoczków jeszcze nie widać, wieża kościoła zagląda z daleka, pierwszy goniec rusałki kratnika poleciał nad rowem, rusałka pawik niczym królówka zawisa nad murawą, a król latolistek cytrynek trzyma się skraju lasu. Reszta to pionki, te wszystkie drobne owady, które nieśmiało wykonują ruchy po zieleniącej powierzchni. Gra toczy się, gdy słońce zagląda zza chmur, gdy pierzaste cumulusy zasłonią ciepło z kosmosu, wszystkie figury chowają się gdzieś w zakamarkach, jakby ktoś wcisnął zegar i dał sobie sporu czasu na myślenie. Potem tylko promień słońca i znów szybkie posunięcia zaczynają się na szachownicy zdarzeń. Szachy w przyrodzie trwają każdego dnia. Ktoś kogoś zbija, ktoś kogoś chroni, wszystko po to, by nowe pokolenia trwały w ewolucyjnym kołowrotku. Pozostaje patrzeć i cieszyć się pięknem – wartością dodaną w przyrodzie. Wiem, wiem to piękno ma określone funkcje, ale nie chcę sobie dziś zabierać zachwytu nad formą i kolorem.
(szachownica kostkowata na stanowisku antropogenicznym)
e4
Piękna.