Wolność – taka zwykła, ciesząca się z każdego promienia słońca
Młodość ma swoje prawa, musi się wybiegać. Na oziminie grupa jeleni zajmowała się…sobą. Skakały, biegały i wracały do grupy. Cieszyły się ostatnim słońcem, przeganianym przez zbliżający się front. Jakby za moment miało być już tylko szaro i zimno. Pomyślałem sobie, że gdybym tak sobie pohasał po polu jak one, to ktoś z daleka pomyślałby sobie, że jakiś wariat. I dobrze by sobie pomyślał. Bo w tym całym mądrym i poukładanym niby świecie, rodzą się w ludzkich głowach obsesje i wojny, zamiast cieszyć się z wolności. Zawsze komuś głupiemu żal, że inny cieszy się życiem, że mimo chorób, problemów i przykrości cieszy się z ciepła w marcu, z kwiatów w kwietniu, zapachów w maju, miodu w czerwcu, łanów zboża w lipcu, wody w morzu w sierpniu, z gruszek we wrześniu, opieniek w październiku, kilku listków w listopadzie, igliwia w grudniu, słońca w styczniu i lodu w lutym. Myślę sobie ostatnio sporo o wolności i zastanawiam się skąd się biorą na świecie ludzie, którzy chcieliby by inni żyli dokładnie tak jak im się w głowie pomieszało. Wolność kończy się wtedy, gdy na skraju lasu komuś robi się żal, że inni cieszą się życiem.
Bo sami siebie nie lubią, nie lubią też ludzi, chcą nimi dyrygować, drażni ich zadowolenie i szczęście innych.