Miodem płynące łany
Proszę sobie wyobrazić, że przed wieczorem Yo-Yo Ma gra na swojej ukochanej wiolonczeli suity Bacha. Wiatr rozbija zwarty łan nawłoci, a dziesiątki rusałek wiszą nad tym łanem i wyszukują kiści z najlepszym nektarem. Wszystko nieco w zwolnionym tempie, jakby nie trzeba było się śpieszyć. To nic, że jutro ma popadać, dziś cieszymy się życiem tu i teraz. Kwiaty nawłoci nagrzewają się w kolejnych promieniach chylącego się słońca i wydzielają słodkawy zapach. Kwitną podwójnie. Ostrą żółcią swoich drobnych kwiatów i feerią barw dużych rusałek. To nic, że pospolite i jedne i drugie. To nic, że w głowie siedzi gatunek obcy. To nic. Czar przyrody broni się sam. Wystarczy patrzeć i zasłuchać się w wiolonczeli, a resztę zrobi wiatr. To nic, że i ten najpiękniejszy motyl odfrunął. Można go sobie zachować na nadchodzącą jesień oraz zimę i trzymać go w swoich światach, gdzieś tam między uchem prawym a uchem lewym.
Dokładnie tak mam za domem.