Pierwsza kartka z kalendarza
Jedno drzewo, pierwszy dzień roku, wszystkie różne, każdy piękny, wszystkie wolne, najedzone i bezpieczne. Marzy mi się taka alegoria nadchodzącego roku, coś kompletnie przeciwstawnego do obrazu Włodzimierza Tetmajera z 1909 roku „Alegoria Polski umarłej”. Takie spojrzenie w krzaki, takie marzenie w głowie. Stado mieszane łuszczaków i niewidocznych na fotografii mazurków wpadło w swoisty rytm: żerowanie i fruwanie, żerowanie i fruwanie. Trochę w zżętym słoneczniku, potem na chwilę na gałęziach w słońcu i tak przez całe, ciepłe popołudnie. Dzwońce, jery, szczygły, w pobliżu mazurki i za chwilę jeszcze dołączył trznadel, potrzeszcze i gdzieś obok srokosz. Kolorowy świat w szarym anturażu rozebranych z liści drzew. Nieme bombki na choince to za mało. Tu tętniło życie i pięknie wyglądało w słońcu.
Raz jeszcze dobrego roku.
Wzajemnie zdrowego i dobrego.