Wigor młodości
Wokół mnie stare muchomory chyliły się ku upadkowi. Ich doświadczone nogi gięły się ku ziemi i dźwigały za sobą dojrzałe kapelusze. Niektóre gniły już, choć udawały na wierzchu, że są jeszcze całkiem zdrowe. Czerwień bez kropek. Czerwień ostatnich sił. Cały las przyglądał się z góry armii muchomorów, które stoczyły bitwę z czasem i właśnie dziś świętowały swoją upadłość. Mijałem kolejne zastępy rozsypujących się ciał. Ich świetność dawno minęła, została tylko trucizna. Wydawało mi się, że już nic lepszego nie zobaczę, kiedy na trawiastej linii między drągowiną zaświecił nagle jeden swoją świeżością, siłą i kolorem. Dookoła leżały trupy czerwonego wojska. Scena apokaliptyczna, oczywiście z punktu widzenia starego muchomora. Młody stał dumny nad armią umarlaków i szedł leśną drogą. Niesamowite, że teoretycznie w jednym pokoleniu doszło do oddzielania starego od nowego. Nie spodziewałem, że z taką radością będą mógł fotografować muchomora czerwonego. Ostatni w tym roku?
Codziennie dziękuję Bogu, że istnieją takie osoby, jak Pan. Dzięki temu , mogę chociaż przez ekran komputera podziwiać piękno przyrody. Choroba przykuła mnie do mieszkania, nie mogę wybrać się nawet do pobliskiego lasu , a zmiany pór roku obserwuję tylko przez okno. Pana blog, to balsam dla mojej duszy ! To oderwanie się od wszystkich trudnych spraw. Dzięki temu blogowi mogę chociaż na chwilę przestać myśleć nie tylko o własnym , trudnym położeniu ,ale również o koronawirusie, o tym, że ktoś komuś wyrządził wiele zła. W zalewie wielu niedobrych informacji, zajrzenie na blog przyrodniczy, jest jak wizyta w krainie czarodzieja – piękna i niezapomniana ! DZIĘKUJĘ
to ja bardzo dziękuję!