Jeszcze nie ma 24 godzin – miłość!
Na bocianich pastwiskach przyszło dziś na świat cielę inne niż wszystkie. Wszystkie krowy są czarne, wszystkie cielaki są czarne, byki są czarne (ojciec był przynajmniej teoretycznie czarny), maluch jest brązowy. Przyglądałem się dziś z wielką uwagą, ile poświęcenia ze strony matki już w pierwszym dniu otrzymał maluch. I wcale nie mówię o karmieniu. To owszem piękne, ale też oczywiste. Mówię o bliskości. O tym jak szorstki język oblizywał cielę, a ono z namaszczeniem kręciło swoją „nowourodzoną” głową i tworzyła się więź! To nic, że wszystkie inne cielaki są czarne, bo kolor jest tylko ekspresją genów, a krowa pozostaje krową. Najważniejsze jest bycie blisko. Ktoś powie, że nie piszę dziś o dzikiej przyrodzie. Że krowy. Myślę, że piszę o bardzo dzikich, autonomicznych krowach, o wolnych i pełnych dzikich instynktów zwierzętach. Piszę też o krowach, które pasą się i żyją na dworze cały rok. Piszę o pastwisku, które znika z naszego krajobrazu. Piszę też o najmłodszym cielaku w całym stadzie, który swoją innością może zmienić całą tę społeczność w coś innego, nowego i może bardziej dzikiego. No i śliczny ten mały, kosmaty noworodek. A krowy? Pracują z całych trawieńców, ksiąg, żwaczy i czepców i w różnych innych kolejnościach, nad siedliskiem dla susłów moręgowanych i miejscem żerowania bocianów białych. Będzie tu także czajka, skowronek i sporo myszołowów, błotniaków, pustułek, kań rudych i czubajek kań.
Uwielbiam mordki krowie, mają śliczne oczy zwłaszcza rasy Hf. Ten kudłatek jak każdy maluszek obojętnie czy psa, kota, czy nosorożca jest cudny. Nadaj mu imię. Tylko czy to byczek, czy nie. Ale miałeś fajny dzień, takie cudo mieć pod ręką.