Deszcz
Oczekiwałem, że w końcu z tego pustego nieba coś spadnie. Front czułem na plecach, wiatr smagał suche kikuty olch. Jeden z nich upadł mi za plecami i w cichym lesie pojawił się nagle ogromny trzask, łomot niczym dzwon w samo południe. Świat zatrząsnął się w posadach. W jednej chwili zwinąłem sprzęt i pod okapem z suchego jeszcze ołowiu podjąłem ewakuację. Wahałem się przez chwilę, czy czasem za bardzo się nie wystraszyłem, ale gdy zamykałem drzwi wszystko było już jasne. W końcu lało! Oczekiwany deszcz zmył cały kurz i mam nadzieję te misternie opakowane łańcuchy RNA, które nieco przypaliły już promienie UV. Cieszyłem się deszczem. W kroplach na szybie świat jest odwrócony do góry nogami. Drzewa korzeniami do góry, łąka z której się zrobił sufit i chmury, które nie robiły sobie nic z bycia podłogą. Świat płakał i cieszył się jednocześnie. To taka moja kompletna prywata, zauroczenie deszczem, oczekiwaną wilgocią. Wtórowały mi kumaki, które krzyczały głośno tuż przed pierwszymi kroplami. Brzęczka zatrajkotała siarczyście, a bielik zawisł na wstępujących prądach powietrza, wypieranych z nagrzanej łąki. Deszcz! Deszcz jedyne lekarstwo na panującą suszę. Oby częściej!
Tak zdecydowanie, teraz nalezy sie cieszyc z deszczu i oby bylo go duzo wiecej w maju…
Dlaczego pustego nieba ? Niebo wcale nie jest puste. Ciekawa twarz z kropli deszczu utworzyła się na szybie, a właściwie drzewie, widzisz? Jedno oko większe,niż drugie, szeroko rozstawione dziurki w nosie, małe usteczka i małe dziurki w brodzie, nie wiem dlaczego ale kojarząca się ze sztuką Salvadora Dali.Pewnie przez to oko.
Puste bez deszczowych chmur
W Przygodzicach dzisiaj było widać trzy malutkie bocianie łepetynki, cudne.