Czubaty charakter
Pochodzi gdzieś ze skraju bagien, tam gdzie bór styka się z łąkami. Przynajmniej ta z fotografii miała skłonność obrzeży. Zapewne w jakiejś drewnianej chatce pojawiła się któregoś dnia. Przyjmijmy na potrzeby tej bajki, że była to brzoza, ale równie dobrze mogła to być stara, miękka już sosna. Zapach drewna i bagien, sosny i bagna zwyczajnego. Zawsze żyła swoim życiem, trochę koczowała. Czasem trzymała się kowalików, bogatek i modraszek. Jej światem była dzicz. Nieodkrzaczone bory były jej naturalnym domem. Zawsze jednak na skraju bagien, z ogromnym horyzontem i szerokim spojrzeniem na przyrodę. Czubatka, zachwyca mnie bez reszty. Delikatna, połączona z jakąś taką brawurą filigranowej postaci. Ruchliwa, pełna energii i odzywająca się nieco inaczej od innych sikor. Wszędzie jej pełno, ale nie jest jakaś pospolita. Trzyma się utartych ścieżek własnych i do karmnika na ludzki wikt rzadko zagląda. No może, gdy karmnik na skraju sosen. Tym delikatnym dzióbkiem buduje swoje dziuple, w które wkłada sporo pracy. Wydłubanie dziupli w butwiejącym drewnie wymaga pracy i dokładności. Najważniejsze, by w lesie pozostawało sporo miękkich kikutów, w których czubatka będzie mogła sobie dłubać.
Mam takie marzenie, by sfotografować kiedyś czubatkę na torfowisku wysokim, z owocującymi wełniankami, na sośnie, której rosnąć nie bardzo się chciało. Ot obrazek się w głowie namalował. Dziś czubatka skąpana w porannym słońcu, oczywiście na sosnowym kiju.
Wygląda zadziornie. Przykuł moją uwagę dzióbek.