Orzech włoski – gatunek inwazyjny
Krukowate są geniuszami w ukrywaniu zapasów. Potrafią magazynować żołędzie, orzechy i inne skarby, które mogą przechować się na gorszy czas! Czasem zdarza się im zapomnieć, gdzie schowały na przykład orzech włoski. Jakie to niesie ze sobą konsekwencje? Dopóki mieliśmy ostre zimy, siewki orzechów nie miały zbyt wielkich szans na przetrwanie do drugiego, trzeciego roku życia. Najczęściej przemarzały i sprawa sama się załatwiała. Drzewka, które trafiały do sadów często okrywano i chuchano w pierwszych latach by przeżyły. Potem, w przypadku dużych drzew przy wielkich mrozach przemarzały korony, ale odbijały i jakoś się ten obcy, azjatycki gatunek u nas trzymał raczej w sadach. Dziś, kiedy jest cieplej, tęgich wielodniowych, czy tygodniowych mrozów nie doświadczamy, nasz ulubiony orzech nabiera wiatru w łupiny i zaczyna radzić sobie w dzikiej przyrodzie coraz lepiej. Pomagają mu w tym gawrony czy wrony, które dokładnie przeczesują zimą ogródki działkowe i znajdują orzechy. Patrzyłem ostatnio, jak z wielką starannością gawrony i wrony siwe upychają w wrocławskich trawnikach orzechy. Wcale ich od razu nie rozbijały, tylko chowały. Nie o wszystkich będą pamiętać, bo ciepło i jedzenia dość dużo. To oznacza, że tam gdzie nie będzie koszona trawa wykiełkują orzechy włoskie. Taka droga inwazji gatunku obcego. Podczas swoich obserwacji wron z orzechami, zauważyłem też jedną, która chciała jednak rozbić swoje znalezisko. Latała nad drogą i zrzucała orzech na jezdnię. Byłem przekonany, że robi to podobnie jak orłosęp z kością i chodzi o zwykłe rozbicie. Nie, nie. Moja wrona wiedziała co robi – rzucała orzech na jezdnię, samochód w końcu trafiał na orzech i sprawa była załatwiona. Ot mechanizacji jej się zachciało na Wrocławskiej Polance!
Dzisiaj w TV oglądałam kolejny odcinek ,, Polska z góry” i była Dolina Baryczy i nie tylko. Żmigród, Stawy Milickie, Milicz jest bardzo ładnym miastem. Na pięknych terenach mieszkacie. A potem Antonin i piękny Kalisz. Polska z góry jest zabójczo piękna.
Obserwowałam kiedyś takie zjawisko na parkingu przy dworcu w Żmigrodzie. Gawrony zrzucały orzechy pozbierane z pobliskich ogrodów na asfalt parkingu i czekały….niezbyt długo bo ruch przy dworcu jest w zasadzie ciągły.