Zębiełkowe zabawy
Gra w kotka i myszkę z przyczyn systematycznych mi tu nie pasuje, choć zasady były podobne. To raczej zabawa w Krzyśka i Zębiełka! Ten malutki (3-7g!!!) ssak to jeden z najmniejszych ssących mleko zwierzaków naszego kraju. Teraz, jesienią mogą przychodzić do naszych domów. Mój wybrał stertę kłód dębowych, w których jest sporo otworów po larwach koziorogów. W tej łamigłówce tuneli można się ogrzać, zjeść coś na szybko i pooddychać świeżym powietrzem. Czekałem aż się wychyli. Gdy zaczynałem zabawę było słońce, miałem koszulkę na krótki rękaw. On siedział w dziurze. Kiedy ciężkie chmury zasłoniły słońce, zrobiło się szaro Zębiełek Karliczek nabrał ochoty na wychodzenie z ukrycia. Długo badał otoczenie. Mała trąba przez obiektyw makro przypomina trochę nieogolonego tapira. Nie należy on jednak do tapirowatych czy wręcz trąbowców, a do ssaków owadożernych. Mądrzy teriolodzy piszą w mądrych książkach, że w ciągu doby karliczek musi zjeść tyle pokarmu ile sam waży. Już widzę miny odchudzających się! Utrzymanie w cieple tak małego organizmu wymaga sporo energii, wymaga też ogromnej aktywności. Jego trąbkowa buźka zdaje się nigdy nie stać w miejscu. Maluch niucha świat! Kieruje swoje nozdrza wszędzie tam gdzie za chwilę ruszy. Małe oczka nie podobałby się zwolennikom kryminalistycznej teorii Cesare Lombroso i z pewnością zostałby zaklasyfikowany do pewnej grupy przestępczej, ale on ich tak naprawdę bardzo nie potrzebuje. Żyje w zakamarkach, gdzie podobnie jak w sklepach ze Sklepów Cynamonowych Schulza panuje raczej zaduch starych szaf. Nie można go jednak nazwać subiektem. On nie próżnuje, jest w ciągłym biegu. Mój dzisiejszy przyjaciel właśnie liniał i wyglądał jak dawny podróżny w starym futerku. Kępki letniego futra sterczały mu jeszcze z głowy i szyi. Linieje dwa razy w roku. Miło było zobaczyć go w tym stanie właśnie teraz w październiku, (bo już październik!). Muszę jeszcze napisać o czymś ciekawym. Maluchy, kiedy się rodzą ważą 0,53g!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Spotykam się z nim co jakiś czas, ale dziś bawiliśmy się ponad godzinę. Wychodził, wchodził, wystawiał ogon, wystawiał buźkę, czasem grzbiet. Taki mój dzisiejszy przyjaciel, któremu można było oddać wszystkie myśli z pełną gwarancją, że nikomu nie powie. Nie wiem, ale zastanawiam się, że skoro on taki mały, to jak mały jest na przykład jego obojczyk! Zmarzłem, on zniknął w labiryncie dębowych korytarzy.
A jakże małe są jego kosteczki słuchowe!
myślałem o tym wczoraj, długo
Kosmiczne stworzenia, co jakiś czas spotykam w swoim kompostowniku. Pamiętam moje zdziwienie jak w pułapkę na myszy w kuchni na I pietrze domku jednorodzinnego złapał mi się taki delikwent. Mimo eksmisji na ogród znów powracał jeszcze kilka razy, choć w sumie nie wiem czy ten sam osobnik.