Nocne duchy szopów
Skupiony na żurawiach, nie rozglądałem się po okolicy. Robiło się ciemno, w dali czerwone niebo z wiatrakami przewalało się na zachodzie. W trzcinach kwiczały wodniki, wąsatki brzdąkały melancholijnie a z dala słychać było gęsi i żurawie. Jeszcze jakiś kulik krzyczał pod niebem. Kątem oka zobaczyłem ssaka. Pierwsza myśl jenot. Jak się potem okazało, to szop pracz czekał na drugiego szopa pracza. Długo to nie trwało. Ciemno już między trzcinami i niedostatek czułości sprawił, że można było tylko zarejestrować ducha tego amerykańskiego ssaka. Oj przeraża mnie widok tych pięknych skądinąd maluchów. Te pluszaki robią słodkie oczy i chciałoby się je zabrać ze sobą, ale to bardzo przebiegłe drapieżniki. Trochę jak koło gospodyń wiejskich: piorą, chodzą po drzewach, pływają, chodzą po trzcinowiskach, wchodzą do dziupli. Mają nieograniczone możliwości w plądrowaniu ptasich lęgów i ogromną zdolność przystosowywania się do nowych warunków. To wszystko sprawia, że ta amerykańska stonka radzi sobie u nas coraz lepiej. Spotkanie z szopem to estetyczna niespodzianka i psychiczna rozterka. Co dalej z tym pomieszanym światem, w którym człowiek dosypuje, przesypuje, niszczy, wypuszcza i miesza w przyrodzie. Jeden mały szop dla Polski, a wielki wpływ na dziesiątki gatunków. Do szopy szopy!
Gdzie zaobserwowany?
okolice Przemkowa, dolnośląskie