Matczyna determinacja
Opieka rodzicielska ma różne oblicza. Oblicze u dzików podczas wychowywania młodych jest dość jednoznaczne. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dobrą chwilę. Ona nie spuszczała mnie z oka, ja patrzyłem na nią, ale też na ewakuację jej maluchów. Małe, pasiaste karmelki podobne do przerośniętych cukierków kukułek, urodzone w ostatnim tygodniu, ewakuowały się trzcinnikiem do zarośli olchowych. Wiedziałem, że magicznej linii, tuż za skarpą nie mogę przejść. Rzadko mi się zdarzają lochy, tak twardo stoją w obronie prosiaczków. Ta byłaby nieprzejednana. Zachowywałem się spokojnie. Trzymaliśmy dystans. Pozwoliłem jej bez pośpiechu schować młode. Na chwilę pobiegła za nimi, po czym wróciła. Wytłumaczyła mi wzrokiem, raczej wzrokiem, że powinienem sobie podarować dalszy marsz. Jednocześnie z olszyn po drugiej stronie wyleciało 5 zeszłorocznych dzików. Te nie czekały ani chwili, zatopiły się w trzcinach, po czym wystrzeliły daleko poza dostępny horyzont. Locha zostawiła mi mocny zapach i zaległa w gęstych trzcinach. W takich sytuacjach trzeba pozwolić zwierzętom na spokojne odejście. Nie mają wtedy znaczenia zdjęcia i ludzkie emocje. Liczy się spokój i szacunek. Zresztą, gdy tylko wybiegła szacunek był pierwszą rzeczą, jakiej nabrałem w jednej sekundzie. Była naprawdę duża, taki dzików nie widzi się za często.
Takie postrzępione:) Fotografia jak inscenizacja teatralna. Ciekawa.
Ma niesamowite uszy, inaczej osadzone, inne niż sarna, czy owca Wicia. I niech sobie żyje w spokoju.