Mroki
Po dniu słonecznym noc następuje. Skrada się tuż za uciekającym słońcem i nastaje całą sobą. Ogarnia czernią świat. Zamyka w sobie wszelkie tajemnice do chwil, które pojawią się dopiero nad ranem, kiedy słońce znów zacznie przebijać się przez odchodzące ciemności. Czas przejścia, szara godzina zaskakuje często aktywnością zwierząt. Sarny, dziki czy jelenie zatapiają się w swej niewidoczności, stają się jednością z ciemną, zachmurzoną, deszczową nocą. Świat przechodzi na zapachy, na zaufanie czytania chemicznych cząstek wyrażających emocje, tych wszystkich uczestników nocy, którzy znaleźli ochronny parasol w jej ciemnościach. Noc jednak nie radzi sobie z bielą. Odwieczna, mityczna wręcz walka dobra ze złem obrazowanego często zderzeniem bieli z czernią ma swoją ilustrację w przyrodzie. Szum wiatru, wilgoć niżu biegnącego za odchodzącym wyżem i noc, to ciemna strona dzisiejszego zdarzenia. Biel łabędzi krzykliwych, białych sylwetek rozwieszanej po nocy bielizny i ich głęboki śpiew stoją po jasnej stronie zdarzenia. Świat łabędzi wydłuża dzień swoją bielą, daje nieosiągalną nadzieję, że ciemność nie nadejdzie. Nerwowe łabędzie, machające swymi kolumnami łączącymi głowę z tułowiem, czują nadchodzące mroki. Tańczą, chcą zaczarować chwilę. Zorza na zachodnim niebie wymusza na nich podjęcie decyzji. Zostać w mroku i być widocznym z daleka sztandarem? Czy odlecieć w bezpieczne ramiona Odry, zatopić się w bezpiecznej i …ciepłej wodzie? Jeszcze tylko światło zgasi kilka luxów i jeden pod drugim, w małych grupach uciekną od mroków. Wrócą tu rano, kiedy po kilkunastu godzinach nocy na chwilę znów zapalą grudniowe światło dnia.
Bardzo sugestywny opis. Chwilami zachwycający trafnością metafor.
Szóstka z plusem. U mnie dzisiaj lało. Mrok działa przygnębiająco. Najbardziej chciałabym by nastał luty.