Często od niej zaczyna się przygoda z ornitologią
Czy można sobie wyobrazić lepszy początek poznawania ptaków? Bogatka wydaje się być idealnym gatunkiem dla młodych adeptów ornitologii. Wystarczy okno, ojciec który zrobi karmnik (teraz to pewnie kupi), trochę słonecznika (kiedyś głównie słoninka) i obserwacje można rozpoczynać. Dość charakterystyczny ptak, o bardzo wyraźnych cechach, do tego kolorowy i towarzyski. W naszym sąsiedztwie przebywa ich wiele, a zimą są doskonale widoczne. Można także rozpocząć naukę rozpoznawania płci, choć zimą będziemy mieli w karmniku głównie samce. W ich interesie jest być jak najbliżej rewiru, żeby jak najszybciej na wiosnę rozpocząć obronę terytorium. To zresztą może być szansa na bardziej doświadczoną samicę itd. Zachęcam rodziców dzieci w wieku przedszkolnym, do podjęcia wspólnych obserwacji sikorek. Być może w dzieciach otworzy się klapka wrażliwości na dziką przyrodę. Nie chcę dziś pisać o dokarmianiu ptaków, czy to jest potrzebne czy nie, czy ma sens i jak to robić. Dziś przypomniałem sobie, jak przez okno dawnej kuchni oglądałem swoje pierwsze ptaki. Miałem chyba 5 lat i już wtedy poznałem kolorowe bogatki. Tej samej zimy w karmniku pojawiły się trznadle, dzwońce, kowalik i wtedy bardzo egzotyczny dla mnie kwiczoł. Była też mniejsza bogatka, która okazała się modraszką. Problemem wtedy były wróble. Samiec inny od samicy i do tego jeszcze te mazurki. Ćwiergoliły podobnie, a jednak każdy trochę inny. Bogatka była wtedy dość jednoznaczna. W pierwszych kluczach do oznaczania ptaków (a były to trochę inne niż dzisiejsze książki) bogatka była wyraźna i nie trzeba było mieć wątpliwości. Dziś wątpliwości jest sporo, książki lepsze, doświadczenie większe i tylko te ptaki jakieś takie bardziej zmienne… Obserwowanie ptaków uczy zadawania pytań, a taka umiejętność przydaje się potem w życiu i pozwala na zachowanie w sobie pozytywnego, poznawczego infantylizmu.
Macie może podobne doświadczenia?
Infantylizm, nawet jeśli pozytywny, jakoś źle mi się kojarzy. Ale rozbudzanie i zachowanie na długo, może na zawsze ciekawości poznawczej, takiej którą dziecko ma wpisane w rozwój jest bardzo ważne. A zadawanie pytań jest kluczem do twórczego rozwoju. Ptaki są bardzo wdzięcznym pretekstem. Ja też zaczynałam od sikorek bogatek:)
Na działce i na wprost okna mam kilka budek dla ptaszków. W dwóch a czasem jak wróble nie zajmą wcześniej gnieżdżą się Bogatki. Najbardziej lubię ta na wprost okna kiedy swobodnie mogę obserwowac jak uwijają się przy karmieniu młodych, a pózniej ich wylot z budki. Urocze ptaki, dwa lata pod rząd miały dwa lęgi w jednym sezonie – oczywiście nie wiem czy ta sama para, ale lęgi wyprowadzone z sukcesem.
Pesymizm owczarski ? To proszę pisać optymistycznie, a wtedy nie będę się martwiła na zapas o Balbinkę-Lucynkę zwaną zwyczajnie Wicią.;-)
Podoba mi się ta Wicia – buszująca zapewne i wśród witek
Cała śliwka oblepiona sikorkami, siatki w oknach do tej pory, bo zaglądają ciekawskie i boję się, jak już kiedyś się zdarzyło, że wlecą do pokoju. Wróble przesiadują na jaśminie, dwie sójki na orzechu, dwie sierpówki na jabłonce, sroka na świerku i tyle.
A owca jutro zmoknie, a w przyszłym tygodniu zmarznie, zacznie kichać i zmartwienie gotowe.
i po co ten pesymizm owczarski – schowa się pod gęstym świerkiem i będzie dobrze
Oczywiście. Teraz też gdy opadły liście można zobaczyć gdzie ptaki uwijały sobie gniazdka. Znalazłam w krzakach jaśminu gniazdko w kształcie talerzyka. U mnie bogatek w nadmiarze. Dzisiaj zaglądały mi dwie w okno pokoju, jedna nawet uderzyła dziobem w szybę. Od zeszłego tygodnia gdy mróz srogi był zaczęłam dokarmiać ptaki i pojawiło się stado wróbli. Bogatki są bardzo strachliwe, złapią jedno ziarenko i odlatują na pobliską śliwkę i znowu po ziarenko. Gdy zobaczą cień człowieka też się płoszą. W tym czasie wróble wszystko im zjadają. Dzisiaj sójka namiętnie dziobem wydłubywała coś spod pnia młodego drzewka owocowego. Zawzięła się, wydłubała, albo odrąbała kawałek czegoś i z tym czymś w dziobie odleciała na śliwkę. Temu wszystkiemu przyglądała się sierpówka przycupnąwszy na pobliskiej jabłonce. Nie chciało mi się wychodzić i oglądać co zmajstrowała. Pada.
A owca pewnie zmoknie. Przydałby się jej prowizoryczny szałas.
W nadmiarze? chyba nie…
Bogatki na słonince nie zapadły mi szczególnie w pamięć, zawsze czekałem na dzięcioła, który płoszył całą drobnicę. Pamiętam natomiast jak konstruowałem z tatą coraz to nowe budki z nadzieja że którąś w końcu zaakceptuje para bogatek, ale długo były to tylko mazurki. Dla mnie w dzieciństwie bogatki i kosy to były takie pierwsze obserwowane w ogrodzie “prawdziwie dzikie ptaki” w przeciwieństwie do tych łatwych do wypatrzenia “domowych” wróbli i jaskółek.
A mi się wydawało, że do Ciebie na słoninkę to przylatywały gacki jakieś…
No chyba wiesz, ze zimą gacki hibernują więc na słoninką nie przylecą, nawet do mnie Już prędzej będą robić jako słoninka dla sikorek jak się dobrze nie schowają.
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.