Powidoki z Patagonii
Ktoś dziś zgasił światło na dworze. Zrobiło się tak szaro, że aparat nie chciał działać. Listopad trwa. W takie dni wracam do Patagonii. Tam w listopadzie dzień jest dłuższy, a ptaki myślą o rozmnażaniu. Niezwykłe góry Kordyliery Darwina sprawiają, że poczuć możemy dzikość, której u nas Europie już prawie nie ma. Deszczowe lasy na smaganych wiatrem wyspach. Bukanowa lenga pełna starych drzew i niezwykłych form kryje w sobie bystre potoki i wąwozy. Wszystko w dolinach między lodowcami i malowniczymi zatokami. Surowy raj. Wilgotny, umiarkowanie ciepły i umiarkowanie zimny. Nad głowa kręcą się karakary, a gdzieś tam wzdłuż nagich gór szybują kondory. Dziś rybaczek obrożny, jeden z dużych zimorodków Ameryki, który towarzyszył mi wielokrotnie podczas cichego skradania się przez bobrowe doliny. Wydawało mi się, że chce mi pokazać ptaki z egzotycznych rodzin, łany storczyków i rosiczek i to wszystko, co mieszka na kamienistych plażach końca świata. Kiedy wracałem z gór na jacht Selma Exeditions, on przysiadał wysoko na selingach i patrzył z góry na nasze uwijanie się przed wypłynięciem do antarktycznej bieli. Świat końca Świata namalowany jest kolorami rybaczka z dodatkiem intensywnej zieleni wilgotnych lasów.
Ty można zobaczyć publikowany niegdyś na blogu film z krainy rybaczka: http://dbajobociany.pl/?p=701
Jeśli będziecie mieli ochotę na więcej tamtych klimatów, to proszę pisać. Przez zimę możemy wracać do egzotyki Półkuli Południowej.
Jak najbardziej – proszę o więcej takich klimatów. Patagonia jest druga po Kamczatce na liście moich marzeń.