W końcu dobrze widać trznadla
Opadły już prawie wszystkie kolorowe liście, wiatr zamiata przyrodnicze podwórko i wokół coraz więcej nagich gałęzi. Szarość listopadowych, krótkich dni rozświetlają teraz trznadle. Żółte barwy nie konkurują już ze złotą jesienią. Jakby ktoś nagle zdjął kolorowe zasłony i zaglądnął nam przez ramię pod prysznic. Trznadla widać z daleka. Zastanawiam się, jak on sobie radzi z drapieżnikami. Świeci jak światełko na świątecznej choince. Jest taką małą latarnią zadrzewień śródpolnych. Widoczny, a jednak bezpieczny i ciągle dość liczny w rolniczym krajobrazie. Szadź dodaje mu tylko odświętnego otoczenia. Oczywiście nie patrzy się na porę roku i jak najdzie go nagła, a niespodziewana ochota zaśpiewa: „a mi zima nie zrobi niccc”. (lub „kobyle zima nie zrobi nic”)
Trznadle widuję u siebie od wiosny do jesieni, w zimie znikają a szkoda, bardzo lubię ich trele.
Pięknie widać!