Skąpane w pomarańczach
Jest taka chwila jesienią, kiedy słońce chce schować się za lasem a żurawie chcą się schować na łasze. Każdego dnia to samo zjawisko, tylko aura zmienia dekorację. Kiedy pogoda jest dynamiczna jak dziś, niebo zdaje się wychodzić z siebie by tło było inne niż zwykle. Deszcz zmył zawieszony w powietrzu kurz i widoczność stała się idealna. Żurawie po całodziennym żerowaniu na polach wracają na nocleg. Krzyczą, wręcz drą się na całe gardło. Cały świat zaczyna wirować z opadającymi ptakami zatopionymi w pomarańczach zachodu słońca. Kilkanaście minut całkowitego zatracenia się w przyrodzie. W krwistym niebie, czasem przeszytym dramatycznymi chmurami. To taki moment, kiedy o niczym innym nie da się myśleć. Oczy zawieszają się na kolejnych czarnych sylwetkach, uszy uczepiają się głosów, a twarz zbiera cały ten stawowy wiatr. Świat żurawi, świat nocy i świat dźwięku. Nic tak pięknie nie gra jak ta pomarańczowa chwila. Gdy do tego dodamy krzyczące z nieba kuliki, flety stad ptaków siewkowatych, ryczące byki i cicho szczebioczące wąsatki na twarzy pojawi się grymas radości. To jest ten przyrodniczy raj, kiedy spadek temperatury i czapka na głowie wcale nie przeszkadzają w przeżywaniu otaczającego nas świata. Patrząc na lądujące żurawie mam wrażenie, że każdy w tym momencie marzy o wynalezieniu samolotu. Każdy swojego oczywiście.
Jaki piękny opis: “cały świat zaczyna wirować z opadającymi ptakami” …śliczne
Księżyc dzisiaj jest niesamowity, zapalony kinkiet na niebie, proszę spojrzeć.
Drugie zdjęcie zabawne, żurawie jak azjatyckie latawce.