Absolutnie pięknie
Wydawało mi się, że już nic się nie wydarzy. Ciemne niebo wylewało z siebie ostatni deszcz przed nocą. Jakieś obowiązki, coś odebrać, coś kupić. Dzień już się kończył. Kiedy wsiadałem do auta, coś jakby się wykluło z ciemności. Coś się powiększało, rozrastało i tliło coraz większym płomieniem. W radiu, Kortez śpiewał o starych drzewa, smutno jak zwykle, ale prawdziwie. Na zachodzie, jakby ktoś rozpiął suwak błyskawiczny, pojawiło się słońce i od razu na czarnym, wschodnim niebie pojawiała się ogromna tęcza. Rzadko tak wielki, wysoki łuk tęczy można zobaczyć. Rozświetlony ciepłem zachodzącego słońca napełnił przestrzeń czerwieniami, które zaczęły malować całe niebo. A Kortez śpiewał: „Będę silny jak stare drzewa”, a tęcza dotykała starych topoli włoskich okalających niedoszły erem – kaplicę pw. Matki Boskiej Bolesnej. Światło było tak piękne, że dla oczu stawało się nieznośne. Oczy nie chciały, by ten moment się skończył. (Kortez śpiewał też – „to dobry moment”) Trudno było dostrzec czy tęcza jest przed czy za wzgórzem. W powietrzu wisiały kolorowe fotony. Nawet przejeżdżające, stare auto nabrało nowości. Zmatowiały niebieski lakier skrzył się niczym iskry z palonych na ognisku jałowców. Zrobiłem kilka fotek i gnany obowiązkiem pojechałem wzdłuż tęczy. Pojawiała się jeszcze tęcza wtórna i mocno zarysowany pas Aleksandra. Magia, cud światła i ta chwila, którą nie można się nasycić. Słońce chowało się już za wzgórzami, a tęcza od dołu zaczęła zanikać i rozmywać się na ekranie nieba. Na zachodnim niebie pojawiły się pasma chmur i przechodząc przez słońce, pocięły tęczę na mniejsze fragmenty. Noc pochłaniała czerwień nieba i cały ten barwny świat zastąpiła czernią nocy. Nie można mieć wszystkiego. Można mieć tylko chwile. To i tak bardzo dużo.
Gdy się patrzy na drzewa i na kaplicę za nimi to ma się wrażenie, że to nie zdjęcia, a obraz olejny na płótnie. Udało się Panu. Parę lat temu widziałam dwie tęcze naraz. Obrzydzono mi widok tęczy kiczowatym ,,warszawskim dziełem sztuki” . Zachwyca, ale potem nasuwają się te durnowate skojarzenia.
Ojej…