Ot i nastał wrzesień na sierpnia początku…
Szybki ten rok jak nigdy. Wszystko zdaje się już było. Następne kwitnienia za rok? Wszyscy biegną to i rok przyspieszył, a palące słońce pogania i tak zadyszane rośliny. Szybko wyskoczyć, zakwitnąć i rozsiać nasiona. Od kilku dni, na ciepłych skarpach wrzos kwitnie w najlepsze. Zastanawiam się jak dzieciom wytłumaczyć, że w lipcu nie kwitną lipy (kwitły w maju), że w maju łąki umajone kwiatem (zostały szybko skoszone, bo susza), że czerwiec, bo czerwią się pszczoły czerwią (Drodzy pszczelarze, czy pszczoły nadal czerwią się w czerwcu? Dodam tylko, że znajomy pszczelarz wspominał mi o dokarmianiu tych społecznych owadów na początku lipca, bo większość rzeczy kwitła w podobnym czasie). Kwiecień jeszcze ma kwiatów sporo, ale temperatury jakieś czerwcowe. W sierpniu zboża na polu nie uświadczysz, a sierp na półce zardzewiał (może teraz to byłby kombajnon). Luty lutych mrozów nie trzyma. Liście zaczynają padać od września. Brzozy zaczęły żółknąć już w lipcu. Upał. I tylko trzeba szukać chwil. Między skwarem a burzą, między chmurą a chmurą, pod wieczór, nad ranem szukać przyrody i klimatu. I tak właśnie wczoraj było. Chmury zasnuły niebo na zachodzie, armie deszczu słabego zaczęły wędrować bez celu na wschód, a gdzieś na dalekim zachodzie promienie słońca wskazywały, że będzie niebieski kawałek nieba za pół godziny. Usiadłem przed wrzosami, jeszcze w ostatnich podrygach słabiutkiego opadu targanego ostatnimi podmuchami ostatniego wiatru, ale już w pierwszych promieniach wschodzącego o zachodzie słońca, spod pofałdowanych chmur. Trochę walki z ostatnimi kłębami, które rozciągały się jak ubezpieczenie za ciężką deszczową nawałnicą i kropelki zaczęły rozbłyskiwać wrzosowo na krzewinkach wrzosów świeżo rozkwitłych. Feeria barw podczas letnich ferii zgrała się z opadającym teoretycznie słońcem i kołysała świat do nocy. Setki jaskółek różnych gatunków czerpało wodę przed snem z malutkiego bajorka, zatrzepotała jeszcze jakaś żołna i młode błotniaki zaświstały z szuwarów. Stado żurawi przeleciało w szyku nieskładnym nad wrzosami i zapadła noc na zapadłej, śródleśnej łące. Wrzesień gościł w sierpniu, a ja zaklinałem czas, żeby jeszcze nie zaczęły ryczeć jelenie.
p.s.
Proszę poszukać sobie na „jutubach” muzyki z filmu „Misja – The Mission”, ale z udziałem pięknej wiolonczeli mistrza YO-YO MA. Do obrazków wrześniowo-wrzosowych, ale jednak sierpniowych pasuje jak nic innego.
5 Comments
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.
Te fotografie to jakaś magia. Niestety czasem nie sposób pójść na
wrzosowisko i zapomnieć wszystko…
Jak się chodzi każdego dnia to i tak się wszystko pamięta.
Szczęściarz, ale kiedyś w końcu będzie i wtedy nastąpi…magia
https://www.youtube.com/watch?v=oag1Dfa1e_E
Film niesamowity.
Smutek i żal za czymś co odchodzi, za upływającym życiem, a przecież jest pełnia lata i bociany jeszcze są przynajmniej w gnieździe w Nowym Opolu. Wczoraj wieczorem nawet się posprzeczały i doszłoby do ,,rękoczynów”, ciekawe o co? Szkoda, że nie można ich rozpoznać, nie mają widocznych np. imion. Dlaczego nie uchwyci Pan nigdy deszczu, baniek na kałużach.Wczoraj to była ulewa, że hej.
u mnie nie pada…