Trzcinicka bocianicha 2018
To już ostatnie spotkanie z moją bocianichą. Nie ma już jej na gnieździe, nie wraca już. W czasie deszczów ostatnich usiadła naprzeciw okna dachowego, z którego widzę świat podczas pisania wpisów na dbajobociany.pl. Patrzyła z zaciekawieniem w szparę w oknie. Ja patrzyłem na nią jak moknie na słupie. Zaczynał się deszcz, który dogonił mnie potem w Małopolsce. Oczywiście nie chcę pisać, że chciała się pożegnać itd., bo to byłoby bardzo infantylne. Jednak czułem, że to już koniec sezonu bocianiego w Trzcinicy w Dolinie Łachy. Ja wiem, że jeszcze zaleci jakiś bociek przed odlotem. Pojawią się zapewne okoliczne młode, które czasem zaglądają do sąsiedzkich gniazd. Na samicę jednak nie ma już raczej szans. Miała trudny, ale ciekawy sezon. Przyleciała dość późno, do gniazda, do którego zaglądał Brudas. Ona była wtedy czysta jak czysta. W gnieździe pojawiały się jak pamiętacie trzy jaja. Samiec odwiedzał ją, ale jej nie pomagał. Pod koniec inkubacji pojawił się młody samiec. Jajka zostały wyrzucone z gniazda. Brudas zajął się pisklętami w Turzanach. Wyglądało, że nowe małżeństwo rozpocznie nowy rozdział, ale! Po około dwóch tygodniach nowy samiec dał nogę i poleciał szukać szczęścia. Mimo, kopulacji i to dość częstych, na nowy lęg nie było już szans. Samica została sama. Skupiła się na żerowaniu, a gniazdo coraz częściej zostawało puste. Przyleciała jeszcze na swój ulubiony słup i zapewne już koczuje gdzieś na polach wzmacniając swe mięśnie do odlotu. Mam nadzieję, że za rok wróci, że pojawi się samiec z obrączką i znów przez wiele lat na gnieździe będą młode. Zatem dobrej drogi do Afryki Mała! Leć przez podkarpackie doliny i wracaj cała.
Wygląda śmiesznie, jakby wyszła z kąpieli nie spłukując mydła :- ) Śliczna opowieść, chociaż smutna, bo to tak jakby koniec lata nadchodził.