Ewolucyjny powrót do wody?
Większość chrząszczy radzi sobie doskonale na lądzie, ale dlaczego nie wejść do wody w poszukiwaniu pokarmu? Wyobraźmy sobie, że patrzymy przez lustro wody i widzimy tam ciastka, cukierki, pierwsze danie, drugie danie…Obok nas siedzą i patrzą w tę toń inni. Dodam tylko, że wszyscy siedzą przy nieco już pustym stole. Ktoś w końcu stanie na krawędzi zbiornika, włoży rękę i coś sobie wyciągnie, zje i okaże się, że bardzo mu to smakuje. Inni patrząc na niego zaczną brodzić, wchodzić do wody, a niektórzy zaczną pływać i nieźle jeść. I tak z pokolenia na pokolenie. Umieć nurkować to wielki dar, bo pozwala sięgać tam gdzie inni mogą tylko patrzeć przez szkiełko. I tak zdaje się wyglądała ewolucja pływakowatych. Z lądu wlazły do wody i do dziś oddychają powietrzem atmosferycznym. Ten mój – mam nadzieję, że dobrze oznaczyłem – pływak żółtobrzeżek to już doskonały nurek, ten pływak z pewnością ma kartę pływacką i złoty czepek. To automat do polowań pod wodą. Strzeżcie się pływaka wszelkie larwy, strzeż się narybku malutki, kijanko. Ten nie odpuści nawet dużej dżdżownicy. Widziałem jak dziś trzymał taką w swoich kończynach i szykował się do zadania ostatecznego ciosu żuwaczkami. Nie zmęczyło go jednak polowanie, ale brak tlenu. Musiał zostawić pierścienicę i wypłynąć na powierzchnię, by nabrać zapasik powietrza. Nie trwało to jednak długo, po chwili znów wrócił do atakowania robala. Owłosione nogi, choć niezbyt teraz modne pozwalają mu doskonale pływać i stają się wiosłami i płetwami. Wielki chrząszcz w wodzie może zdziwić. Dla mnie jednak, to jeden z pierwszych owadów, które miałem okazję w życiu poznać. Nad małym oczkiem wodnym, gdy miałem 5-6 lat spędzałem wakacje na cedzeniu wody w zbiorniku. Pływaki, kałużnice i toniaki odławialiśmy prawie każdego dnia i fascynowały nas ich wielkie możliwości. Pewna, starsza pani, nieżyjąca już spojrzała na nasze „zwierzątka” w wielkich słojach i podała nam ich nazwę – To „chołowacze”! Wymawiane miękko przez “Ch”, ale można to pewnie pisać przez samo “H” wiedząc, że “G” zamienia się w “H”, w pokrewnych, słowiańskich językach. I mimo posiadanej wiedzy, doświadczenia, to zawsze kiedy widzę żółtobrzeżka czy kałużnicę, to pierwsza myśl jaka mi przychodzi do głowy to: To chołowacz! Zdaje się, że pochodzenie tego słowa kojarzyć się powinno z głową, bo te zwierzaki mają je dobrze wyodrębnione. Zresztą same mogą uchodzić za wielkie, czarne głowy. Dytyscidae – umiejące nurkować – warto o nich pamiętać. Dodam jeszcze tylko, że świetnie latają i zmieniają w ten sposób miejsce zamieszkania, latając od jednego akwenu do drugiego.
Dodam tylko, że kałużnice są z innej rodziny Kałużnicowate Hydrophilidae, ale też lubią wodę.
W co?
?
A dzisiaj 1 lipca są imieniny wszystkich Halinek i Marianków, którym życzę pomyślności i ciepłego dnia ( ziąb i wietrznie jest), ale też jest Dzień Psa, więc wszystkie Azorki i Pyzy powinny dostać to co lubią najbardziej i nie chodzi tu tylko o przysłowiową kość.