Po drabinie płatków różowych
Z każdym dniem, bliżej szczytu pojawia się nowy stopień z różowych płatków. Cały mieczyk pnie się w górę. Gdy na szczycie jeszcze zielone pączki, to u podnóża już opadają przekwitłe kwiaty. Każdy usadowiony wyżej, jest młodszy od niższego sąsiada. Układają się jak dachówki na dachu, jak karpiówka kładziona w łuskę karpia. Nowe przykrywa starsze i tak po schodach mieczykowych zmienia się czas. Czas mieczyków, który w tym roku wydaje się nadejść szybciej o dobre dwa tygodnie. Bardzo lubię, gdy zachodzi słońce i ogrzewa ostatnim ciepłem różowe grządki z mieczykami. Dzikie, uratowane przed wyginięciem, odwdzięczają się z każdym rokiem kolorem, pokrojem i ilością. To cieszy. Z przyjemnością dzielę się takim jednym, spośród kilkuset, aby i Was zabrał do botanicznego nieba, po drabinie z delikatnych płatków różowego tiulu.
Ja byłem wczoraj w Karkonoszach i jak przeczytałem o drabinie płatków to pierwsza na myśl przyszła mi naparstnica, które tam licznie teraz kwitną
Piękna fotografia, ale jest kontrastowa, nie widać delikatności różowego tiulu…