Kłokoczka prosto z południa
Gdzieś tam na południu Polski, na pogórzu można zobaczyć takie trochę mało znane w dzikim świecie drzewo. W ogrodach bywa uprawiana. Kłokoczka południowa. Nie do końca wiadomo, czy te dzikie uciekły z ogrodu, czy ówcześni tubylcy pomogli jej uciec w dzikość. Zresztą w pobliżu krzewu znalazłem kilka starych cegieł, jakby sto lat temu było tu jakieś domostwo. Tak czy inaczej właśnie kwitnie i wabi amatorów nektaru do swoich delikatnych kwiatów. Choć zapylają ją głównie muchy, to wokół drzewa kręciły się różne błonkówki. W chwili przerwy, bo zajmowałem się zupełnie inną przyrodą spojrzałem od dołu na kłokoczkowy kwiatostan. Trochę z perspektywy błonkówki. Dopiero patrząc od dołu dostrzegłem subtelności i delikatność tego, co dzieje się wewnątrz kwiatu. Kontrastujące z écru ciemne zakończenia pręcików, są jak pieprzyki dam z romantyzmu pod pieczołowicie przygotowanymi kapeluszami z płatków. Być może, to właśnie te kropki pręcików dają sygnał owadom zapylającym, że wnętrze oferuje coś słodkiego. Kłokoczki kwitną i warto nauczyć się nowego zapachu. Delikatnego – kłokoczkowego.
Tutaj bardzo ciekawy filmik odnośnie tego krzewu, warto zobaczyć. Szkoda tylko, że nie można poczuć zapachu
http://zakladampark.blogspot.com/2012/07/inne-rosliny-miododajne.html