Śpiewy po szronie
Wołanie z głębi lasu. Tak, tak styczeń to moment, kiedy coś zaczyna się dziać w przyrodzie. Ptaki dostają impuls do zmian. Wydłużający się dzień daje sygnał, że już niedługo zacznie się sezon lęgowy. Czas rozpocząć ćwiczenia śpiewu. Gdy słońce ogrzeje w lesie powietrze, jako jedne z pierwszych zaczynają swoje ćwiczenia kowaliki. Ich świat, często przewrócony do góry nogami zaczyna przyodziewać się w pierwsze nuty. Nieco żałosne zawołania, pozbawione jeszcze treli, z dnia na dzień nabiorą charakterystycznego dla kowalików brzmienia. Teraz, gdy dzień jest nadal krótki, trzeba sporo czasu poświęcać na żerowanie. Co nie znaczy, że tęsknota za lęgami nie każe przerwać na chwilę zajęć z gastronomii na rzecz zajęć z WDŻ-u. Pierwsze takie zawołania miałem już w tym tygodniu. Kowalik, siedzący w grądzie, na pniu dębu nie wiedział czy ma śpiewać, żerować czy może się zdrzemnąć. Wygląda na to, że po zawołaniu kilka razy zaczął odpoczywać. Jedno oko spało, drugie rozglądało się czy jakiś krogulec, akurat po lesie nie grasuje. Po dłuższej chwili wygrał jednak głód i nasz kowalik wpadł w program „Żerowanie”. Nie odrywał dzioba od szczelin w korze i ze swoją wrodzoną ruchliwością zaczął swój nadrzewny patrol na dobre. W końcu to zima!
jak kowalik spędza zimę
aktywnie
Przy – 8 stopniach to chyba zamilknie. A my wpadamy w program ,, Dokarmianie”, ale nie tylko siebie, pamiętajmy. Psi i koci los w naszych rękach.