Koi
Zostańmy na chwilę, przy temacie rybnym. Patrzyłem na to z ogromnym przerażeniem. Widziałem wielkie pyski, otwartą otchłań przewodów pokarmowych, które pochłaniały wszystko, co rozbawiona gawiedź przyniosła. Bułki, ciabatty, pączki, ciasto z kremem, kotlet, stek, ślimak bezdomny, kebab, pizza… Ogromne otwory zasysały biomasę i kłębiły się na przestrzeni kilku metrów kwadratowych. Nishiki-goi żarły, hmm, nawet nie żarły, bo z pewnością nie jadły. Brakuje mi słowa na to, co one robiły. Trochę czekałem, aż ktoś wpadnie do wody. Te kolorowe bezzębne piranie pociamkałyby człowieka na śmierć. Czego to ludzie nie wymyślą, czego to przyroda nie może zrealizować. Takie wyciągnięte spod kontroli ewolucji zwierzaki, pozbawione drapieżników, realizują ślepe uliczki, ślepe zaułki teorii Darwina. Czy ludzie oderwani od rzeczywistości, niemyślący o zdobywaniu pokarmu, o zapewnieniu ciepła sobie i bliskim, pozbawieni czynników ograniczających zachowują się tak samo jak koi?
Czy to jest w stawie na cieku wodnym?
nie, to oczko wodne w parku
Kolorowa zupa. Woda przypomina celofan przykrywający karpie, które chcą się ratować …. no właśnie przed czym?