Lecą
szary horyzont
nad trzcinami wirują czarne krzyże kormoranów
obiecanej zorzy brak
gdzieś zza lasu lecą setki żurawi
lecą
nie zatrzymują się na płytkiej wodzie
dlaczego nie chcą dołączyć do stada na płyciźnie?
wielkie fale nakręcane silnym wiatrem, jakimś oddechem karaibskiej Irmy
falują
myją brzuchy obsypane pierzem
dwa byki wędrują przez mały sztorm wśród żurawi
w pęknięciach nieba czerwieni się pora zachodu
lecą
nogi wyciągnięte do lądowania
sylwetki zjadane przez czarne postacie drzew
kurz mew wybrudził pomarańczową dal
i te głosy wydobywane z gotującej wody stawu
klangor walczy z wiatrem
niemy ryk jelenia
lecą
z czasem więcej czerwieni
z czasem mniej żurawi
łyska
nie to krzyżówka jak statek pijany zbliża się do szurających trzcin
nieśmiała ciemna noc
rozrywana światłem wdrapującego się pełnego księżyca
niebieskie okna napełniają mijane domy medialnym szumem
ktoś pali w oknie papierosa
dzieci odrabiają lekcje
kolacja
ucichły żurawie
już nie lecą
stoją
wielki kamień na środku drogi z życzeniami udanego wieczoru
i te emocje mijanej opodal chmary
byk obwąchujący łanie
może estrus
może noc okryła tajemnicą te hormonalne wydarzenia
Ładne zdjęcie.
dziękuję
Cudna chwila i piękne zdjęcie.