Dbaj o bociany – blog przyrodniczy Krzysztofa Koniecznego o niesamowitym świecie wokół bocianiego gniazda. Patronat: Grupa Energa

poniedziałek

4

Wrzesień

2017

1

Gdy nadchodzi front…

lubiąż

Są takie dni, kiedy pogoda się nie zmienia. Powietrze stoi jak zaklęte. Podobna temperatura przez kolejne dni.  Niebo wieczorem pięknie się czerwieni, ale księżyc zaczyna oblekać się w podświetlony woal. Coś się wydarzy. Nad ranem zaczyna delikatnie wiać. Niczym smyczki w Koncercie Skrzypcowym d-moll op. 47 Jean Sibeliusa. Wiatr przynosi przestrzeń. Ma różne tempo, milknie, wycisza się, potem znów narasta. W oknie Cesny bez szyby tkwi obiektyw. Od zachodu widać już wał chmur. Późne lato zaczyna przynosić pierwszą wilgoć jesieni a na twarzy czuć kropelki nadchodzącego frontu. Połowa doliny Odry już w ciężkich chmurach niżu, reszta na granicy. To, co ogrzewa poranne słońce, zabierają kłęby chmur. Trochę jak walka dobra ze złem. Samolot podąża w kierunku „mordoru”. Nagle kończy się zielony ląd. Zaczyna się biel. Niczym oświetlona, ośnieżona Antarktyda. Wielka puchata kołdra toczy się i przykrywa wszystko, co napotka na swojej drodze. Jakaś dziura walcząca z chłodem na chwilę odsłania geometrię pól, by po kilku sekundach w głowie pozostał tylko omam z zieloności. 150, 200, 300 metrów. Wraz z wysokością zaczyna gęstnieć. W pewnym momencie decyzja, trzeba uciekać, bo nie wylądujemy. Na szczęście w skrzydłach dużo paliwa. Jeśli we Wrocławiu się nie da, to może Ostrów Wielkopolski.  Może jakieś ściernisko, bo to taki okres. Szybki zwrot, potwór z chmur zaczął pożerać monumentalny klasztor w Lubiążu. Od południa też chmury. Wzdłuż Odry jak po nitce szybki powrót do Wrocławia ostatnim pęknięciem w chmurach. Jeszcze tylko zmieścić się w ciasną bramę, między zakazanym Brzegiem Dolnym, a obszarem zamkniętym przy wrocławskim lotnisku. Udało się. Z trawiastego lotniska zerwał się kulik wielki i niesiony wiatrem zniknął za wyłaniającymi się krzewami. Gdy koła dotykały trawy zaczął padać deszcz. Po kolejnych kilku minutach słońce przykryło się jednym, wielkim, przepastnym obłokiem. Koncert trwał. Przez kolejne trzy dni popadywało. Znów pogoda zastygła. Gdy idzie front wszystko nabiera dynamizmu. Jakiejś takiej tęsknoty za wolnością. Front jest jak rewolucja, która idzie, trwa, czasem zamiata, co na jego drodze. Walka światła z ciemnością. Pół godziny spektaklu i czarów na płaszczyźnie ziemi, malowanych promieniami ostatniego słońca. Dynamizm chwili.

Obrazy

1 Comment

  1. Magda

Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.