Upalna ekloga Korydona
Murawa pełna motyli, podszyta kwiatem chabrów nadreńskich i pszeńców różowych, kołysze się w zwrotnikowym wietrze ciągnącym z południa. Skwar, upał, który wzgórze oblega, tworzy rozmyte postaci mirażu. Majaczą niczym wzięte z sielanki Wergiliusza krajobrazy. Jakiś pasterz przemyka na skraju murawy, tryk zbłąkany i stada wełniane. Beczą w upałach owce i kozy. Trudno odejść, trudno też pozostać, cienia nie ma wokół. Każda chwila spędzona na żwirowej ziemi, powoduje sielankowy nastrój i powrót do antycznych obrazków. Sielskich, przepełnionych lenistwem, bezruchem leżących kamieni. Ogrzewanych niczym nieokrytym słońcem. W ruinach głazów, ktoś zaczyna nucić. Jakiś pierwszy łatczyn brodawnik odtwarza odgłos dawnego zegara, gdzie każdy trybik gra w takt mijających sekund. Wszystko rytmicznie dopasowane do upału. Wiatr rozgania nasiona i przykrywa białym puszkiem siedzące na badylach modraszki korydony. Powietrze zdawało się zapomnieć o wilgoci. Każdy ruch powoduje trzask roślinnego chrustu i przegania kryjące się w ich wnętrzu motyle, które siadają z powrotem i rozpoczynają swoje amory. Samice potrząsają przed samcem skrzydełkami, dają jakieś tajemne esesmesy i z wiadomych tylko sobie przyczyn nagle odlatują. Niektóre samce siadają na żwirowej kaszy, jakby tam miały być ostatnie, tajne pokłady jakiejś cudownej wody. Rozgarniam nieco ten grys i rzeczywiście na opuszkach palców pojawia się nagle delikatny chłód. Czy korydony potrafią z tego czerpać? Nie wiem. Patrzę na stepowy krajobraz i wracam do Wergiliusza, gdzie Korydon z Tyrsysem spierał się na rymy i jeden czterowiersz doskonale pasuje do początku upałów:
Rzekł Korydon:
„Umszone źródła, trawy wabiące do spania,
Wy krzewy, których letki cień ziołka przesłania!
Chrońcie trzodę w gorąca, nadchodzą upały,
Już pączek iako perła na prątkach nabrzmiały.”
(Ekloga VII, Melibeusz, Korydon, Tyrsys; Z „Bukoliki Wergiliusza”, przekład Józefa Lipińskiego. W: Sielanki Polskie z różnych Pisarzów zebrane. Edycya Tadeusza Mostowskiego, Warszawa 1805. Drukarnia No 646 w Nowolipiu)
Znośnych upałów, zatem!
Gdy patrzę na niezwykłe skrzydełka tego motyla, myślę że Klimt musiał czerpać z tych wzorów:)Piękne fotografie i bardzo poetycki opis.