O mazurkach co karmiły młode pliszki!
Wysiłek rodziców jest oczywisty. Natomiast nie jest już takie proste wytłumaczenie, dlaczego ptak innego gatunku karmi czyjeś pisklęta. Od kilku dni, pod dachówką budynku gospodarczego słychać było głośne piski młodych pliszek. Nie zdziwiło mnie to jakoś, bo od lat na podwórku mam pliszki siwe. Czasem w gąsiorze, czasem za wiatrownicą, czasem pod krokwią, czasem na murłacie, czasem w budce dla płomykówki. One tu są i mieszkają. Generalnie w okolicach dachu. Od wielu dni ze zdziwieniem obserwowałem, że na domagające się pokarmu pliszki reaguje para mazurków. W pierwszej chwili myślałem, że to ciekawość. Potem, gdy wchodziły pod dachówkę, że mają tam gniazdo obok pliszek. Dziś jednak, gdy na dachu pojawiła się młoda pliszka, wychodząca z gniazda, wszystkie moje przypuszczenia wzięły w łeb. Mazurek z owadem, raz za razem zaczął karmić pisklaki pliszek. Te oczywiście zjadały wszystko, co mazurki wkładały im do dzioba. Pierwsza myśl – „pasożytnictwo gniazdowe?, „Pliszka złożyła jaja w gnieździe mazurków?”. Przez 5 minut teoria królowała w mojej głowie. Skoro mogą to robić kukułki, kaczki, to dlaczego nie pliszki. Teoria upadła. Pojawiła się dorosła pliszka siwa i zaczęła karmić młode. Nie celebrowała tego jednak jak mazurki, tylko strzał do dzioba i w długą. Byłem nieprzygotowany na zdjęcie, bo teoria poprzednia kazała mi myśleć, a nie skupiać się na fotografowaniu. Gdy mazurki nakarmiły podloty pliszek, gdy dołożyła się do tego stara pliszka, młode, jedno za drugim ustawiały się na krawędzi dachu i frrrrrruuu, wyleciały pierwszy raz z gniazda. Pomyślałem sobie, ot wykorzystałem chwilę na obserwację, która dała mi dużo do myślenia. Dała też dużo radości. Instynkt karmienia jest tak duży, że gdy dziób otwarty to i mazurek się dorzuci. Może mazurki, w pobliskim gnieździe straciły lęg, a hormony nie pozwalają zapomnieć im o rodzicielstwie? Uczynek co do ciała… – głodnych nakarmić. O biegających pisklakach pliszek jeszcze napiszę. Bo gdy się przeniosły na nowy dach, zrobiło się bardzo wesoło.
Ja niestety oprócz bardzo ekscytującego czasu, kiedy to odkryłam gniazdo kopciuszków przy werandzie, gdzie mogłam je cały czas obserwować jak są dokarmiane przez dorosłe to przeżyłam też wielki dramat kiedy to o 4 rano kuna dobrała się do gniazda i wszystkie zlikwidowała. Oczywiście wiem że takie prawo natury – kuna też chce wychować i nakarmić swoje młode a do wegan nie należy.
Takie dramaty przeżywałam dwa lata temu, gdy przybłąkała się do nas porzucona kotka. Moje córki bardzo chciały,żeby została, zaopiekowaliśmy się nią, a ona zaczęła przynosić nam do domu myszy, jaszczurki, ale niestety też młode ptaszki…Młodsza córka szczególnie była zżyta z kotką, bo ta pojawiła się zaraz po stracie ukochanej świnki morskiej i zajęła jej miejsce. No i ja próbowałam ratować te czasami żywe jeszcze zwierzaki, ukrywać przed małą ten rozbój… nie zawsze się udawało. Kiedyś kotka przyniosła przed drzwi ślicznego drozda śpiewaka, którym przez parę dni wszyscy się zachwycaliśmy. Ukryłam to przed córką, pochowałam ptaszka pod krzakiem róży obok świnki.Na szczęście od ubiegłego roku kotka nie przynosi już ptaków ani jaszczurek. czasem jeszcze myszkę.Za to kuny się wyniosły odkąd ona jest w domu. A ptaków coraz więcej:)
My mamy w jednej budce wróble, w drugiej Mazurki, a pod dachem jaskółki. A dach przecieka i kałuże wody po każdym większym deszczu
Nie podobne, ale może zupełnie inny ptak. Były całe szare, malutkie i bardzo szeroko do góry otwierały jakby trójkątne w kształcie dzióbki. No tak, ale takie podobne wypadały też ze świerka. Dzisiaj znalazłam uwite puste gniazdo, dość głębokie w budowie na płocie w krzaku białej porzeczki. Fatalne sobie ptaszyna znalazła miejsce. Koty sąsiadów miały pewnie używanie. Zauważyłam, że jest coraz mniej wróbli, ciekawe dlaczego? Dużo natomiast jest młodych jaskółek.
wróbli? Więcej szczelnych dachów, mniej zboża na podwórkach bo i kury się kończą wolne.
Jaskółki zdaje się też nie mają za dobrze.
W krzakach malin uwiły sobie gniazdo szpaki. Male pisklęta po poruszaniu gałązkami otwierały szeroko dzióbki myśląc, że to ich mama chce coś im wrzucić, a tu nic…to tylko ja. Wpojone mam, od dzieciństwa, że nie wolno ruszać gniazd, jaj, dotykać młodych, bo mój zapach na nie przejdzie i zostaną porzucone przez matkę. Nie wiem czy słusznie? W końcu gdybym im wrzuciła jakiegoś tłustego robaczka to zjadłyby go pewnie. Stałam się w takim razie obserwatorką przyrody, namiętną czytelniczką niedawno odkrytego bloga ,,Dbaj o bociany”, który nie tylko uczy, wychowuje, uwrażliwia, ale też rozbawia niesłychanie. I czyż nie jest prawdą ulubione, piękne powiedzenie mojej mamy powtarzane bez końca ,,Kto ukocha czar przyrody, ten jest zdrów i zawsze młody”.
Pani Magdo nie jestem pewien czy to aby szpaki uwiły sobie gniazdo w malinach. One takie bardziej dziuplaste są. Może gąsiorek, może pokrzewki…
Niezwykłe zjawisko, śliczne fotografie!
O Autorze
Krzysztof Konieczny „iKris”. ur. 1974, przyrodnik, ornitolog. Czasem coś pisze. Autor artykułów naukowych i popularnonaukowych, książek. Na co dzień związany z Fundacją Przyrodniczą „pro Natura”. więcejPolecane artykuły
Co to za ptak?
Mamy jeszcze kalendarz – może ktoś chętny?
Jaki to ptak?
Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.