Ona patrzy na mnie
I co z tego, że pospolite. Są wpisane w nasz krajobraz, jak mało które zwierzę. O każdej porze roku towarzyszą nam na spacerach, podczas podróży, wzdłuż dróg, w lesie, na polach. W zasadzie nie ma dnia bym ich nie widział. W samicach-kozach jest jakaś taka delikatność budząca zaufanie. O samcach-kozłach już bym tak nie powiedział, zwłaszcza gdy zaszczekają znienacka za plecami. Samice za to, to kraina łagodności. Czarne, trochę smutne oczy czuję czasem na sobie. Wpatrują się, wiercą i czekają na ruch. Gdy drgniesz, zaczynają uciekać. Taka strategia na ruch, na drapieżnika. Jedna z saren patrzyła dziś na mnie z wielkim zaciekawieniem. W grochowisku poszukiwała zielonego groszku i spokojnymi ruchami przeczesywała kolejne rośliny. Czujne oczy pilnowały jednak otoczenia.
Jest piękna. Przyglądam się jej prawie codziennie na zdjęciu i zastanawiam jak można na nie polować i robić z nich gulasz. Ma nie tylko piękne, duże oczy, ale cudne uszy na które do tej pory nie zwracałam uwagi. Jednak trzeba bardzo na nie uważać, zwłaszcza rowerzyści powinni teraz póki zboża jeszcze nie skoszone, chociaż żniwa już są. Pewnego, upalnego lata gdy jadąc dość szybko rowerem i już mijałam las, ze zboża wprost na mnie wypadła sarna i gdyby nie mój odgłos przerażenia, że się zderzymy, to pewnie byłoby po mnie. Sarna odskoczyła w bok pół metra przede mną. Teraz zwalniam w takich miejscach i rozglądam się, by nie mieć ponownie takiej niespodzianki.