Tatry, Orawa i Wojciech Kilar
Za oknem mam dziś deszcz, zupełnie ciemno na wycieczkę do lasu, ale myśli wędrują gdzieś dalej. Do śniegu, jasnych nocy i ostrych szczytów. Dziś chcę się podzielić dawną fotografią, wykonaną 10 lat temu. Było tylko jedno okno wśród chmur i wspaniały widok na ośnieżone Tatry oraz kawałek Orawy. Z góry widać tylko góry. Nie widać tłumu. Zawsze gdy patrzę na tę fotografię wracam do niezwykłego człowieka – Wojciecha Kilara i jego fenomenalnej “Orawy” https://www.youtube.com/watch?v=VkgH8BFgLf8 (źródło You Tube) – będącej wyzwaniem dla smyczków. Słychać ostre granie, słychać piargi, gęśle, upłazy, ciupagi i przestrzeń. Ogromną przestrzeń dolin, torfowisk na Podtatrzu i folkloru. Czuć zapach wędzonego sera, smak Liptowa, Podhala i Orawy właśnie. Słychać ciszę wiatru między szczytami, uciekające kozice i pisk świstaków. Tatry z Kilarem są mi bliskie, bo uczestniczyłem kiedyś w badaniach nad niedźwiedziami i mogłem poczuć klimat pustki, tak bardzo niedostępnej w zatłoczonych Tatrach (tu dziękuję Zbyszkowi Jakubcowi, Filipowi Ziębie i Andrzejowi Wuczyńskiemu za czas, kudłate w rękach zwierzęta i wąchanie gór poza szlakami). Obcowanie z niedźwiedziami można również porównać do utworu Wojciecha Kilara – “Krzesany” https://www.youtube.com/watch?v=3IilpkT16I8 (źródło You Tube) Utwór trudny i skomplikowany dla ucha a jednak piękny. To była jedna z najpiękniejszych prac jakie mogłem robić – była jak Krzesany, trochę straszna, trochę szybka, trochę momentami napięta, ale też z możliwością zatrzymania i patrzenia na goryczki Klusjusza, ciemiężyce, kwaśnicę, serwatkę, oscypki, rozdarte świerki niedźwiedzimi łapami z ledwo żyjącą pszczołą i zapachem miodu. Krzesany i Orawa, to to co widać na fotografii. Resztę trzeba zobaczyć z bliska. Poczuć, posmakować, posłuchać. Góry pasują mi jakoś do Świąt Bożego Narodzenia. Hej!
Miałam też trochę szczęścia mogąc spędzić kilka pięknych lat w bliskości Tatr, wędrować po pustych zimowych szlakach w księżycowe noce, patrzeć na zamrożone jeziora
i ośnieżone nad nimi góry. Z niedźwiedziem nie mam najlepszych wspomnień: zdarzyło mi się w panice zbiegać z góry w wysokim śniegu, bo usłyszałam, że właśnie gdzieś tu
w okolicy się pojawił:) Ale za to skrzypce i góralskie granie w najczystszej postaci towarzyszyło mi przez te lata i sentyment pozostaje do dziś. A te utwory Kilara też bardzo lubię. Święta Bożego Narodzenia i Sylwester w górach… dzięki za wspomnienia:)Hej!