Lizbona, fado i bociany
Krążąc po uliczkach Alfamy w Lizbonie, po nabrzeżu Cacilhas po drugiej stronie Rio Tejo/Tagu, ciągle spotykałem na ścianach mozaiki z wizerunkami ludzi, zwierząt, czasem z motywami roślinnymi. Drobna, marmurowa kostka na chodnikach i lejące się z malutkich klubów fado dopełniało klimatu, który dotykał kilkusetletniej historii tego miasta. Wędkarze łowiący głowonogi xoco i ryby salemy oraz chiarroco, z wielkim spokojem zarzucają swe wędki, bez pośpiechu, bez tego biegu w naszym chłodnym klimacie. Spokój, fado i rytm jaki nadają temu miejscu fale Tagu, powodują, że chcesz tu wracać. Jeszcze owocująca cytryna i małe antykwariaty, w których ludzie kupują (czyli też czytają) książki. W tym zawieszeniu/uniesieniu, trafiła się też Mozaika z Bocianem. Czy takie malowane kafle to już mozaika, czy jeszcze nie, nie wiem. Ale dają jakiś znak tutejszego świata. Dają odrębność. Bo to Azulejo, małe szkliwione płytki. Bocian nad Tagiem, fascynacja tym ptakiem sięga wielu kultur i miejsc. Dodałbym do tego jeszcze muzykę zespołu Madredeus, z kolejnej dzielnicy Lizbony i świat stałby się nagle pełniejszy https://www.youtube.com/watch?v=9f0mj6QbqsI Portugalskie dusze, trochę tęskniące, trochę dotknięte krwią Wikingów, błąkających się Irlandczyków, z charakterystycznymi dla części populacji złamanymi nosami patrzą dumnie w Atlantyk i widać, że coś im się skończyło. Wielka Portugalia niegdyś, kolonialna, ma dziś spokój, lecz żagle podróżników wydają się być ciągle rozpięte i gotowe. Miasto, bo o nim piszę, zostało mi w głowie na wiele lat i już potem w wielu innych miastach świata nie znalazłem tego czegoś. Czytam regularnie Księgę Niepokoju Pessoy i wracam oczami do białych kafli i niebieskich malunków. Fotografowałem wtedy wielką camerą obscurą 6×18, na dużych kliszach ulice Lizbony, miałem czas, naświetlałem klatki po 20 minut. Patrzyłem i wtapiałem się w ten niezwykły świat. A potem (nie przed) zobaczyłem film Lisbon Story Wima Wendersa i mocno się uśmiechnąłem. Poznawanie świata jest czymś niezwykłym. Cieszę się, że filmu nie widziałem zanim z drewnianą skrzynką nie pobiegałem między tramwajami linii 13.
Dla miłośników fado polecam Ane Mourę, to głos zupełnie niezwykły, tęskniący, nostalgicznie prawdziwy. I zupełnie inny od dość znanej w Polsce Marizy (też niezwykłej). Tak czy inaczej obydwie są kontynuatorkami tego co zrobiła dla fado Amalia Rodriguez. Polecam, na listopad idealne.
Gdyby było zainteresowanie, to pewnie pokażę panoramy z camery obscury z cyklu Lisboa Obscura.
Ana Moura – genialna…
Pokaż te panoramy, Lizbona to moje nadal jeszcze niezrealizowane marzenie, chętnie zerknę na wszystko co o niej masz.
chwila do panoram, poskanuję
To ja bardzo proszę o takie piękne zdjęcia.
Fado na listopad idealne.