Leluchy Antoniego
Ptaków na wodzie więcej i więcej. Jesienne przeloty trwają. Koncentrują się kaczki, żurawie, za chwilę pojawią się wielkie stada gęsi z północy. Wieczorem, czy rano kolorowe zachody słońca i wschody dają do myślenia. Oczywiste obrazy skąpane w ciepłym świetle słońca z jednej strony zachwycają, z drugiej powszednieją. Kicz, oczywistość, a jednak. Nasza percepcja skierowana jest na kolory i ciepłe odcienie. Wciskam przycisk aparatu, myślę sobie daj spokój to kolejne takie zdjęcie, a jednak aparat pstryka. W przyrodzie tych przeżyć na szczęście jest dużo i są bardzo dynamiczne. Można by rzec kicz zmienny. Woda faluje, kaczki pływają, słońce się chowa. To powoduje, że te “pocztówki” za każdym razem są inne. Za każdym razem myślę o czymś innym i ten obraz jest też ilustracją czegoś innego. Kiedyś w arktycznej Rosji, mój nieżyjący ś.p. profesor Antoni Ogorzałek (cudowny skądinąd człowiek), patrzył ze mną ze skały na zachód słońca i powiedział mi: “Rób Krzychu te leluchy, one zawsze nas zmiękczają i oko cieszą…”. Zenit robił co mógł aby wycisnąć na kliszy pomarańcz. No to Antoniemu dedykują tę fotkę, oprócz wiedzy dał mi ten człowiek dużo mądrego do myślenia i zawsze będę go ciepło/leluchowo wspominał. Prawie każdego ranka mówił ” Jak się macie? – Dobrze! – zażartowali kołchoźnicy”.
To nie kicz. Choć kiedyś o “podobnych” zdjęciach usłyszałam: to nie moja bajka i w podtekście słychać było: te kiczowate pomarańcze. Ale nie wiem, czemu wmawiamy sobie, że wschody i zachody to kicz. Są lepsze i gorsze. Ody i fotki. Ale jak się je ogląda na żywo, to nigdy nie ma myśli, że obserwujesz kicz. Dopiero, gdy patrzysz na zdjęciu, coś się zmienia..Obraz nie. Nasze spojrzenie. Tak czy siak, przyroda i krajobraz (naturalny) nie kiczują. I już.
Żart Pana Antoniego – genialny!
O tym piszę, że w przyrodzie kiczu nie ma. Profesor to miał wiele takich powiedzonek super!