Szpak zaśpiewa… chciałbym być sobą
Za oknem, w budce mam szpaka. Ptak pospolity, z różną opinią wśród ludzi. Kojarzony raczej z kombajnem do czereśni (byłby nim po skrzyżowaniu z żyrafą), acz nie słusznie. Głównie żywi się owadami i raczej człowiekowi pomaga. A czereśnie? A któż ich nie lubi. Dziś jednak nie o diecie szpaczej (skąd powiedzenie szpakami karmiony?). Dziś, o tym co można usłyszeć w śpiewie szpaka. Wokół domu gnieździ mi się kilka par, więc z drzew, dachów, anten, słupów dociera do mnie wiele szpaczych głosów i szeptów. Naśladują. W tym roku szczególnie wyraźnie. Słychać klekot bociani – delikatny, a jednak wzrok leci na gniazdo boćkowe. Słychać tokujące czajki – tym razem w gęstych gałęziach malinówki oberlandzkiej. Z milinu dobiega głos z mokradeł – to tokujący brodziec samotny. Z dzioba szpaka przyleciała już wilga, choć śladu i głosu prawdziwej wilgi jeszcze nie uświadczysz. Kolejny uczy się od kopciuszka – jego szelestu, choć widać że to dopiero pierwsze lekcje tego śpiewu. Na świerku, szpak chce konkurować z mylonym z nim często kosem, jednak wirtuozeria kosa jeszcze niedościgniona. Natomiast naśladowanie fragmentów zwrotek dymówki jest już jak najbardziej wyćwiczone. Jeszcze tylko wykręciło mi głowę, gdy usłyszałem od mokradłowego głos kropiatek – bicz tnący przestrzeń. Uff, kropiatka na jabłonce to byłoby za wiele. Z kolejnego drzewa krzyczy łyska! Krzyczą też wróble, ale czy tylko te prawdziwe, czy to szpak z bocianiego gniazda? Cóż, widać historia tych ptaków jest niezwykła, w poprzednim sezonie mogły się gnieździć gdzieś w lesie, na bagnach czy na łąkach. Odrobiły lekcje śpiewu i do swego repertuaru dorzuciły nieco makaronizmów. Z podstawówki pamiętam, że czytałem opowiadanie o żołnierzu, który nauczył szpaka naszego hymnu. Ile w tym prawdy nie wiem, ale może fragmencik udało mu się wgwizdać do głowy. Szpaki niby takie same, a jednak tyle głosów różni je i dla nas i dla partnerek. Bogatszy śpiew to lepszy rewir, dziupla, partnerka, a może nawet dwie. Kwiecień to taka szpacza szansa na sukces! Na sukces lęgowy rzecz jasna!
No proszę, kto by pomyślał, taki niby zwykły szpaczek
Bardzo malowniczy opis
Hmm… Myślę, że blogowy album ze zdjęciami i podpisami w formie papierowej powinien ujrzeć światło dzienne…