W gąszczu nawłoci
Gdy nawet przypadkiem wejdziemy w gąszcz kwitnących nawłoci zostaniemy owładnięci nie tylko zniewalającą żółcią, ale też ciężkim przytłaczającym nieco zapachem. Ciepłe dni września nawiązują do tych jakże gorących w tym roku sierpniowych chwil i przywołują lato Schulza opisane w “Sklepach cynamonowych”. Jakoś nie potrafię nie przywołać choćby fragmentu tych wijących się roślin, dżungli liści i łodyg, zieleni zasłaniającej cały świat.
Bruno Schulz pisał: ”A ku parkanowi kożuch traw podnosi się wypukłym garbem – pagórem, jak gdyby ogród obrócił się we śnie na drugą stronę i grube jego chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na tych barach ogrodu niechlujna, babska bujność sierpnia wyolbrzymiała w głuche zapadliska ogromnych łopuchów, rozpanoszyła się płatami włochatych blach listnych, wybujałemi ozorami mięsistej zieleni. Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się, jak babska szeroko rozsiadłe, na wpół pożarte przez własne oszalałe spódnice. Tam sprzedawał ogród za darmo najtańsze krupy dzikiego bzu, śmierdzącą mydłem, grubą kaszę babek, dziką okowitę mięty i wszelką najgorszą tandetę sierpniową. Ale po drugiej stronie parkanu, za tym matecznikiem lata, w którym rozrosła się głupota zidjociałych chwastów, było śmietnisko zarosłe dziko bodjakiem. Nikt nie wiedział, że tam właśnie odprawiał sierpień tego lata swoją wielką, pogańską orgję. Na tem śmietnisku, oparte o parkan i zarośnięte dzikim bzem, stało łóżko skretyniałej dziewczyny Tłuji.”
Bruno Schulz. 1934. Sklepy cynamonowe. Towarzystwo Wydawnicze Rój. Warszawa.
A sama nawłoć to gatunek z Ameryki Północnej, pleni się i wije w naszej przyrodzie, wchodzi w bocianowe łąki, w ogrody i sady. Króluje na nieużytkach i przydrożach, tylko pszczoły cieszą się z tych roślin i pewnie pszczelarze. Gąszcz żółci wylewającej się na świat. Falującej, niewyraźnej i zamazanej. Trochę zakazanej.
Solidago. Ładna nazwa. I piszą, że Tuwim pomylił nawłoć z mimozą.
Zatem nie mimozami a nawłocią jesień się zaczyna…
Ładne zdjęcie a teksty piękne.
W sierpniu było o Tłuji. Składa się w całość.
Ponoć rzeczywiście Tuwimowi chodziło o nawłoć i9 nawet nazywano nawłoć “polską mimozą”. Kiedyś uprawiana w ogródkach mogła mieć różne skojarzenia. Trochę się nie ułożyło z rzeczywistością – nie mimoza a nawłoć, nie polska a amerykańska… był taki dowcip – że nie o auta chodzi a o rowery, że nie rozdają tylko kradną…, poeta ma jednak coś czego innym nie można dać – ma wolność tego co pisze, a reszta musi myśleć co autor miał na myśli.