co w głowie piszczy
Zapach fiołków
Różnorodność z jednej strony zachwyca z drugiej u wielu osób budzi niepokój. Różnorodność jest jednak kluczem do zachowania wielkiego ekosystemu jakim jest kula ziemska. Różnorodność wypowiedzi, różnorodność ludzi, działań, zawodów myśli, ale czy jest miejsce na różnorodność biologiczną i genetyczną?. Gdy posłuchamy polityków, gdy spojrzymy w ich programy wyborcze zobaczymy pewną naiwną retorykę związaną z ochroną środowiska, trochę częściej z ekologią, ale o ochronie przyrody nie usłyszymy ani słowa. Bo to, że ma być czysta woda to jeszcze wszyscy rozumieją, ale to, że w tej wodzie coś ma żyć i pływać to już jest nie zrozumiałe.
Agnieszka Graff w „Świecie bez kobiet”1 napisała, że „… wygrają zmysły”. I choć wiem, że to wyrwane z kontekstu stwierdzenie i że w ten sposób cytować nie należy to wiem również, że te dwa wyrazy zawsze będą napiętnowane ciepłym optymizmem i nadzieją. Zmysły są nieodłącznym narzędziem w postrzeganiu i rozumieniu przyrody. To zapach fiołków napawa nas radością i skojarzeniami, dzwonki śnieżyc wiosennych dają nadzieje na szybkie nadejście oczekiwanej, ciepłej wiosny a majowy śpiew ptaków pozwala zapominać się w miłości. W poznawanie często nieświadomie angażujemy wszystkie zmysły: wzrok, słuch, dotyk, powonienie. Zachwycamy się rozległością bagien biebrzańskich pod Osowcem, szukamy bieszczadzkiej ciszy pod Tworylnym, przeżywamy wielki szum potoku w Małym Cichym nie zdając sobie sprawy, że te wszystkie „twory” wymagają naszej pomocy lub przynajmniej ograniczenia ekspansji, jakiej dokonał biały człowiek i ciągle w niej tkwi2. Przyroda tak jest nam wszystkim bliska, że wydaje się, że ona zawsze była, jest i będzie. Rzeczywistość jest jednak bardziej okrutna. Myśląc o ginących gatunkach mamy najczęściej na myśli jakieś odległe wyspy, na których zagrożone pary papugi loreczki białogardłej Vini peruviana szukają dogodnych dziupli do rozrodu, myślimy o nosorożcach z odpiłowanymi rogami i wielorybach, które w topniejącej Antarktydzie szukają ukojenia. Skojarzenia te pochodzą najczęściej z filmów przyrodniczych oglądanych w TV a więc i problem jest na tyle daleko za szkłem monitora, że w zasadzie nas nie dotyczy. Nie zdajemy sobie sprawy, że problem ginących gatunków mamy tuż za naszym oknem.
Na ziemiach polskich wyginęło w ciągu ostatnich 100-150 lat 40 roślin naczyniowych3. A co piąta z listy polskich roślin uznana jest za zagrożoną. W przypadku roślin niższych operuję się procentami np.: wyginęło około 40% porostów! Do Polskiej czerwonej księgi zwierząt bezkręgowych zakwalifikowano 236 gatunków4 a z rozmnażającej się fauny kręgowców Polski blisko 30% z nich znalazło się w Polskiej czerwonej księdze zwierząt kręgowych5. Spektakularne, dziejące się na naszych oczach spadki liczebności dotyczą zwłaszcza dość dobrze poznanej grupy zwierząt jaką są ptaki. Silny spadek liczebności wykazuje majestatyczny głuszec czy przepiękna kraska6.
Tyle przykładów wynikających z badań przyrodniczych, ale czy sami nie widzimy różnicy. Czy pamiętamy rójki chrząszczy majowych, których tysiące przesypywały się po drzewach, czy często widzimy stadka kuropatw na zimowych mroźnych polach a także czy pamiętamy jeszcze dzierlatki, które jak duchy przemieszczały się po przedmieściach z osypanym obrokiem, pasujące idealnie do ulic ze „Sklepów cynamonowych” Brunona Schulza? Zmiany dzieją się na naszych oczach.
Zachowanie przyrody wymaga z naszej strony działań. Najpierw jednak musimy odpowiedzieć sobie, co chcemy chronić – stan czy proces. Odpowiedzieć jest złożona: czasem musimy chronić proces i wtedy całą Puszczę Białowieska powinniśmy chronić przed wycinką drzew; czasem musimy chronić stan i wtedy powinniśmy wycinać drzewa i krzewy by nie dopuścić do zarastania najcenniejszej w Europie łąkowo – bagiennej doliny Biebrzy. Wsparcie nauki i rozumu, ale także zmysłów jest jedyną szansą do realizacji czynnej ochrony przyrody.
Szafowanie przereklamowanymi hasłami „ekologii” to za mało by dać szansę naszym następcom na zachwyt ze spotkań z niedźwiedziami czy oczarowanie głosem tokujących żurawi. Czy to, co nas bezpośrednio nie dotyczy powinno być poza naszymi zainteresowaniami? Myślę, że nie. Poszanowanie różnorodności jest naszym obowiązkiem niezależnie czy mówimy o różnorodności biologicznej czy różnorodności płci, wyznań czy upodobań literackich.
Człowiek mimo, że jest ciągle gatunkiem ekspansywnym podlega również procesom degradacyjnym. Jeśli nawet liczebność naszego gatunku rośnie na Świecie to czy również rośnie świadomość potrzeby ochrony bioróżnorodności a co najmniej jej poszanowania? Czy spadającą jakość populacji ludzkiej opętanej kulturą obrazkową nie spycha zmysłów na skraj, margines ludzkich potrzeb? Zmysłów, na których budowały się różne wielkie cywilizacje.
Gdy piałem te słowa późną nocą, słyszałem zza okna gęganie lecących na północ gęsi białoczelnych i zbożowych, których misterium przelotu napawa jednak optymizmem i pewne zamiany choć jeszcze powolne dają nadzieję na zachowanie przyrodniczego poligonu zmysłów dla przyszłych pokoleń, nadzieję na utrwalenie zapachu fiołków wonnych, który w kwietniu owładnie nosami wrażliwych istot.
- Graff A. 2005. Świat bez kobiet. W.A.B. Warszawa.
- Crosby A.W. 1999. Imperializm ekologiczny. Biologiczna ekspansja Europy 900-1900. PIW, Warszawa.
- Kaźmierczakowa R., Zarzycki K. (red). 2001. Polska czerwona księga roślin. Paprotniki i rośliny kwiatowe. Instytut Botaniki im. W. Szafera PAN, Kraków.
- Głowaciński Z., Nowacji J. (red.) 2004. Polska czerwona księga zwierząt. Bezkręgowce. IOP PAN, AR im. A. Cieszkowskiego, Kraków/Poznań.
- Głowaciński Z. (red.) 2001. Polska czerwona księga zwierząt. Kręgowce. PWRiL, Warszawa.
- Tomiałojć L., Stawarczyk T. 2003. Awifauna Polski. Rozmieszczenie, liczebność i zmiany. PTPP „pro Natura”, Wrocław.
Foto: tak mam w środku, nie wiem czy wszystko po kolei, ale to też jakaś różnorodność