Poziomkowej!
Raz w roku trzeba poczuć jak pachną leśne poziomki. Trzeba ich skosztować, szukać tych najsłodszych i wolno bez pospiechu cieszyć się tym wonnym, leśnym podarunkiem. Na małej górce, nagrzanej od słońca poziomki przywołują dzieciństwo. Zbieranie do słoiczków, nawlekanie na źdźbła traw. Były to takie małe rodzinne wyprawy. Po powrocie do domu, w zależności od upodobania poziomki pożerano na trzy sposoby: „jak leci”, tylko z cukrem, ze śmietaną i z cukrem. Na każdej rozdziawionej z rozkoszy smaku gębie widniał uśmiech. Jednokrotnie sezonowe, jednokrotnie jedzone, bez chemii. Pycha. A jajeczka tasiemca bąblowca? Te jajeczka, co to niby lis z odchodami miał na poziomkach zostawić? Jakoś nie trafiłem, może i coś mi w mózgu rośnie, bo sam się czasem dziwie temu, co robię, ale generalnie poziomki jak już ktoś musi niech umyje i o bąblowcu nie myśli. A teraz biegnijcie do lasu, trochę zostawiłem. Poziomkowej nocy!