Matrix Yponomeuta cagnagella
Pewnie zwrócili Państwo uwagę na namioty rozwieszone na krzewach. Całe gałęzie w opadających tiulach oplatają trzmielinę. Jedwab i znikające liście. Potem nagie gałęzie i tiul upstrzony kropkami-odchodami larw. Tak działa namiotnik trzmieliniaczek. Od lat obserwuję je na przydrożnych trzmielinach. Mimo wydawałoby się wielkiego spustoszenia każdego roku trzmielina wstaje z popiołów i już jesienią można podziwiać jej poprzebarwiane, karotenowe liście. Internet kipi o „szkodniku”, przerażeni mieszkańcy Gdańska. Powiadomione służby! Opryskano! Po co? Czy owoce trzmieliny są naszym produktem eksportowym? Czy nie można pocieszyć oczu namiotem w zachodzącym słońcu? I trzmielina i namiotnika jakoś się dogadują. Czasem lepiej, nie pomagać dzikiej przyrodzie chemią bo możemy pozbawić pokarmu małe pisklaki czekające na wysokobiałkowe gąsienice. Działa mechanizm od lat, więc nie trzeba trybików smarować ludzką ręką.